AlexanderDegrejt
Eurowybory za nami, cyrk skończony, głosy policzone, wściekłość przegranego lewactwa wylała miód na konserwatywne serca – i dość. Pora odpocząć od polityki, to konieczne dla zachowania psychicznej higieny i uniknięcia wariactwa skutkującego odwiezieniem nas do zakładu dla psychicznie i nerwowo chorych.
„Wkurza mnie dosłownie wszystko” – pisze Waldemar Łysiak we wstępie do wydanej w 2004 roku, czyli w roku Anschlussu do UE, „Rzeczpospolitej kłamców”. A mnie wkurza Łysiak. Wszystko inne też, ale w tej chwili najbardziej wkurza mnie właśnie Łysiak – bo trafił w punkt, obnażył rzeczywistość, pozbawił złudzeń, strzelił w łeb zrzucając mi różowe okulary i sprawił, że stanąłem jak goły na rogu stodoły…
„Wszystko co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza całość osoby ludzkiej jak okaleczenia, tortury zadawane ciału i duszy, próby wywierania przymusu psychicznego; wszystko co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami i młodzieżą; a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje się pracowników jak zwykłe narzędzia zysku a nie jak wolne, odpowiedzialne osoby: wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym, zakażając cywilizację ludzką bardziej hańbią tych, którzy się ich dopuszczają niż tych, którzy doznają krzywdy i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy.”
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.