Obwieszone sklepy, urzędy, ulice, drzewa.

Światełkami, bombkami, łańcuchami i innymi 'ozdobami'.

Ludzie biegną od jednego migoczącego sklepu do kolejnego. Zerkają na zegarek- już późno, ale jeszcze trzeba to i tamto kupić. I po chwili lecą do banku, bo portfel staje się pusty. Ale w banku też wszystko 'atrakcyjne', więc dostają ile chcą i lecą dalej...kolejna runda po 'pieniędzo-chłonniaczach'.

Zmęczona tym bezsensownym mąceniem ze świętami. Myślę, że te światełka targane wiatrem, deszczem, mrozkiem są niemniej zmęczone niż ja. Niektóre wiszą już tak od początku listopada.

Święta są wspaniałe, ale dla mnie tylko wtedy, gdy nie jest przesłoniony przez te wszystkie kolorowe atrakcje, prawdziwy Sens.

Oczywiście- choinka, prezenty, wyżerka- wszystko dla ludzi, ale z umiarem.

Myślę też, że fajnym zwyczajem są podarunki otrzymywane 6 grudnia.

Przy wigilijnym stole wolałabym by każdy podejmował głębszą myśl, niż to czy zapach perfum będzie odpowiedni, a sweterek rzeczywiście twarzowy i że zaraz kończymy kolacje i lecimy przed TV, bo będzie 'Kevin':-/

Pomyśl: Anioł powiedział Maryi, że Jej Syn otrzyma tron Dawida, a tymczasem przychodzi narodzenie, a dla Nicha miejsca w gospodzie nie ma...

A Ona ufa...