Uncategorized
Mk 3,1-5
dodane 2009-01-21 21:30
Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Stań tu na środku!». A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!». Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa.
Patrzeć uważnie, by dostrzec człowieka, którego Jezus stawia przed moimi oczami – z uschłą ręką, smutnym sercem, rozgoryczonego, nieszczęśliwego. Tak wielu wokół mnie ludzi okaleczonych – nie tylko na ciele, przeważnie na sercu, w swoich uczuciach, w swoim myśleniu.
Widzę takiego człowieka – drażni mnie jego ułomność, denerwuje nieporadność, inność.
Tak dobrze jest siedzieć sobie w świątyni i rozważać Pismo święte. Wcale nie chcę zajmować się człowiekiem, wolę zajmować się Bogiem. To takie niewymagające zaangażowania. Wynajduję więc milion powodów, by nic nie robić. By nie decydować o kimś. Bo jeśli się zaangażuję, to wejdę w coś, czego nie chcę – w odpowiedzialność za drugiego człowieka. Więc milczę.
Ale moje milczenie, wynikające z tego, że nie chcę się zaangażować i odpowiedzieć na pytania Jezusa – gniewa Go. Moje zatwardziałe serce smuci Go.
I co z tego, że dokonuje cudu – ja wiem lepiej... moje serce nadal jest twarde wobec bliskich.