Uncategorized
Mt 14,25-31
dodane 2008-08-04 20:11
Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.
Wtedy Jezus odezwał się do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”.
Na to odpowiedział Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”.
A On rzekł: „Przyjdź”.
Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie”.
Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?”
Jak stać się takim uczniem, który zawsze rozpoznaje Twoje przyjście, Panie?
Jak dobrze trzeba Cię znać, by nie pomylić Ciebie ze zjawą?
Skąd brać odwagę, by się nie bać Tego, który Jest?
Skąd znaleźć w swojej duszy zadzierzystość, która pozwala rozmawiać z Bogiem tak, jak robił to Piotr: przekornie, żądając znaku?
Gdzie bije źródło tej ufności, która sprawia, że człowiek na słowo: „Przyjdź” opuszcza bezpieczne, stabilne (w miarę) schronienie, coś, co zna, sytuacje, w której jest z innymi – i idzie po wodzie?
Jak sprawić, by myśl tak przylgnęła do Ciebie, że w każdej chwili człowiek tylko w Tobie szuka ratunku i do Ciebie woła: „Ratuj!”?
Jak uwierzyć, że Ty naprawdę natychmiast wyciągasz do mnie rękę i mnie ratujesz?
Daj mi, Panie, odwagę i umiłowanie szaleństwa, by chodzenie po wodzie stało się moim sposobem na dojście do Ciebie.