Obejrzałem wczorajszy (7 kwietnia) program Tomasza Lisa. Prawie od początku. I pewnie dlatego nie wiem, o czym miało być. O Kościele? Może o kryzysie w Kościele (tak się domyślam po sondzie dla widzów). Było o wszystkim i niczym.

Lis zgromadził w studio katolików: Hołownia, Bartoś, ks. Jankowski, Giżyński, Terlikowski. No i chyba sam Lis też jest katolikiem. I co ich łączyło? Przede wszystkim głębokie przekonanie, że każdy z nich z osobna jest jedynym posiadaczem prawdy o Kościele. Kompletny bezkrytycyzm wobec siebie. I całkowite zamknięcie na to, co ma do powiedzenia inny katolik. Każdy miał tylko jeden cel - wykrzyczeć swoje jak najgłośniej, tak, aby przekrzyczeć innych.

Było ich tam sześciu. Ale chyba żaden nie słyszał, że istnieje coś takiego jak dialog. Przynajmniej na czas tego programu zapomnieli.