Sto kroków i co dalej? cz.XIX
dodane 2021-11-08 12:36
O rzekomych znakach jakich byłem świadkiem.
Jakiś czas po tym jak mi spadł święty obrazek w łazience z haczyka doznałem olśnienia i zrozumiałem, że wszystkie znaki jakich doświadczałem przez ostatni rok mogły być zwyczajną kombinacją magii i działań operacyjnych. Zatem znowu nic nie wiadomo jak działa Bóg. Jest to tajemnicą. A skoro tak, to postanowiłem wrócić do modlitwy podświadomością jeśli nie wiadomo ilu ludziom pomogłem. Postanowiłem modlić się niewiele, tyle ile mi sprawia radość i łatwo jest w modlitwie wytrwać. Ofiaruję Bogu niewiele, ale z miłością, a zgodnie z Pismem Świętym radosnego dawcę miłuje Bóg. Czyli to moje niewiele będzie przyjęte przez Boga i sprawi Mu radość. Taki dar będzie Bogu miły. I dzięki temu Bóg będzie mi hojnie błogosławił. Właśnie za to moje niewiele, ale z miłości. Czyli, gdybym modlił się więcej, ale z braku miłości, to taka ofiara nic by przed Bogiem nie znaczyła, byłaby zupełnie bezowocna.
Jedno z prawideł życia duchowego jest takie, że jak jakaś gałązka przynosi owoc to Bóg ją oczyszcza, aby przynosiła owoc jeszcze obfitszy. I tak będzie też ze mną. Mam dwie wskazówki ile powinienem się modlić: jedna to hojność, druga to możliwości. Z własnego doświadczenia wiem, że przedłużoną modlitwę kontynuuję bez większych przerw jeśli jest jej niewiele lub średnio dużo. Gdy jest jej dużo to zaniedbuję obowiązki domowe, co jest złe. Zatem rozpocząłem od niewielkiej dziennej ilości modlitwy. Może z czasem przejdę do średniej jej ilości.