O Gwiezdnych Wojnach.
dodane 2016-03-16 16:29
Przemyślenia własne o tym co mi się podoba a co nie w ,,Gwiezdnych Wojnach".
Film ten jest filmem mojej młodości, pamiętam jak bardzo oczekiwałem na kolejne części tej gwiezdnej opowieści. Z biegiem czasu jednak zastanawiałem się nad tym jakie wartości promuje ten film i co jest takiego najbardziej rażącego w tym filmie w porównaniu do innych filmów s-f. Poniżej podaję parę własnych uwag odnośnie wszystkich części ogólnie a ostatniej szczególnie.
1. Krytykowana fabuła o mocy, która ma swoją jasną i ciemną stronę może przypominać gnozę, ale jak się dobrze przyjrzeć to nią nie jest. Wszak dobrą i złą stronę mocy mają aniołowie w niebie wraz ze świętymi oraz szatani w piekle wraz z potępionymi. Zatem jasna i ciemna strona mocy odnosiłaby się do odpowiednio mocy aniołów i szatanów a zatem nie musiałaby ona oznaczać tego, że np. Bóg jest dobry i zły albo że jest dwóch bogów reprezentujących dobro i zło. Nie musi ona również oznaczać chińskiej duchowości, w której w każdym dobru jest odrobina zła a w każdym złu odrobina dobra oraz równego współistnienia tych dwóch bytów. Zatem w tym filmie nic nie przeczy temu, że Bóg jest absolutnie dobry jako stojący ponad dualną mocą, której udzielił zarówno bytom dobrym jak i tym, które wybrały zło świadomie. Czyli moc mogłaby się odnosić do mocy bytów duchowych jak i do Boga, który jest absolutnie dobry.
2. Nie podoba mi się w tym filmie to, że Kylo Ren modli się do swego dziadka Lorda Vadera, aby dokończyć jego dzieło i o moc zła, tak jakby zapomniał lub nie wiedział, że jego dziadek przeszedł w ostatniej chwili na dobrą stronę mocy tak jak dobry łotr. Może to oznaczać, że Kylo Ren w końcu przejdzie na dobrą stronę mocy. W każdym razie jako satanista Kylo postępuje głupio. Raczej powinien się modlić do imperatora, którego zabił Vader, ale znowuż by się okazało, że imperator jest słabszy od Vadera więc ma słabszą moc zła. Zatem wychodzi, że tak na dobrą sprawę Kylo nie ma swojego orędownika w piekle czyli po ciemnej stronie mocy. I dobrze.
3. Nie podoba mi się to, że chociaż cywilizacja dysponuje zaawansowaną technologią z dziedziny fizyki i nauk technicznych to jednak jest mały postęp w dziedzinie nauk biologicznych i medycznych. I tak na przykład ludzie się starzeją, co jest raczej nonsensem w tak zaawansowanej cywilizacji. Przeciwieństwem tego jest zeszłoroczny film Wachowskich ,,Jupiter: Intronizacja", gdzie ludzie żyją i po sto tysięcy lat. Co prawda nie potrafią zsyntetyzować substancji zapewniającej wieczną młodość, co też jest bzdurą skoro poruszają się po całym wszechświecie, ale film stanowi dobry krok w kierunku bardziej logicznym. Po drugie: w części ,, Imperium kontratakuje" Luke ma odciętą rękę, która jest zastąpiona przez mechaniczną protezę. I znowu głupota, tak jakby nie można było wyhodować sztucznej ręki dzięki bionice, tak jak to jest np. w ,,Piątym elemencie", gdzie cały człowiek jest odtwarzany z pojedynczych kawałków zachowanego kodu genetycznego. Zatem widać, że jest miejsce na kolejne części ,,Gwiezdnych Wojen", które by uzupełniały te braki.
4. Bardzo dobra jest scena z ostatniej części ,,Gwiezdnych Wojen: Przebudzenie mocy", kiedy zabijany jest Han Solo przez własnego syna. W scenie tej mimo, że syn przebija go na wskroś świetlistym mieczem, przebity Han ostatkiem sił czule głaszcze policzek swojego syna-mordercy. Mimo, że zabity zwycięża poprzez miłość do dziecka, która jest większa niż śmierć. Przypominają się tutaj zdjęcia z czasów drugiej wojny światowej, kiedy matki zasłaniały swoje dzieci własnymi ciałami, chcąc je ochronić przed zabójczą kulą hitlerowskich zwyrodnialców. Jest to piękna lekcja miłości rodzicielskiej.
5. Jak macie jakieś swoje przemyślenia po filmie to podzielcie się nimi w komentarzach.