Kościół a świat.
dodane 2015-10-23 01:48
O tym czy moim zdaniem Kościół dobrze zrobi idąc za światem.
Zgodnie z tym co powiedział jeden ze współpracowników Ojca Świętego Franciszka Synod będzie decydował o stosunku świata do Kościoła. Pytanie czy warto się przejmować oceną świata ma odpowiedź negatywną. Już wcześniej tak bywało, że Kościół się przejmował oceną świata i na dobre to Mu nie wyszło. Tak było np. z rozwiązaniem zakonu jezuitów, kiedy Kościół uległ naciskom świata i zakon rozwiązał, po to, aby widząc spustoszenia w Europie i na świecie po parudziesięciu latach na nowo go reaktywować. Podobnież było ze schizmami, gdzie biskupi przychylali się do zdania rządzących albo jak fatalne w skutkach było pozwolenie przez władze Kościele na mieszanie się władzy świeckiej do obsady biskupów. Tak było w prl-u, gdzie komitet centralny każdorazowo zatwierdzał kandydaturę na biskupa. Na szczęście Kościół w Polsce wystawiał zawsze dobrych kandydatów. Dlatego też dialog ze światem w sensie pójścia za nim nigdy Kościołowi nie służył, mało tego Chrystus ostrzegł hierarchów, że świat w sensie sił nim rządzących będzie zawsze wrogo nastawiony do Kościoła. Dlatego nie ma co się układać z tak rozumianym światem, raczej trzeba iść za głosem Jezusa, który po tym jak zaczął głosić prawdę o Eucharystii został opuszczony przez wielu uczniów. Zwrócił się wtedy do Apostołów: czy i wy chcecie odejść. Jezus był gotów na odejście wszystkich uczniów. Spotykając się z trudną prawdą, np. dotyczącą sakramentu nierozerwalności małżeństwa, możemy powtórzyć jedynie za św. Piotrem Panie a do kogóż pójdziemy Ty masz słowa życia wiecznego. Tak więc trwanie przy Chrystusie ma być nawet kosztem utraty wiernych zrażonych trudną nauką. Należy dać im odejść tak jak Jezus dał odejść swoim uczniom, nie zatrzymywał ich, nie szukał kompromisów w nauczaniu, nie mówił, że za jakiś czas dam wam zrozumienie. Nie, po prostu jak nie przyjąłeś trudnej mowy Chrystusa to odszedłeś. Raczej należy być przygotowanym na to, że na powrót będziemy małą trzódką, mającą okres wielkości za sobą. Nie od nas zależy to czy Kościół będzie liczebnie wielki czy mały. To zależy od Ducha Świętego, który Kościół prowadzi. My jako uczniowie Chrystusa mamy trwać przy Nim i to jest nasze zadanie. Nie mamy szukać kompromisów z doktryną, tam gdzie tych kompromisów być nie może. Nauka o nierozerwalności małżeństwa jest jasna i nie ma co wymyślać czegoś innego. Można się najwyżej zastanowić jak dotrzeć z tą nauką do szerokich rzesz ludzi, którzy są jej niechętni, jak pomóc ludziom poranionym, ale w zgodzie z nauczaniem Kościoła. Najgorzej to jest tak jak to chcą robić biskupi niemieccy - na siłę przytrzymywać ludzi w Kościele. Błąd takiego podejścia jest taki, że nie da się ograniczyć ludzkiej wolności i ludzie, którzy dobrowolnie nie przyjmą trudnego nauczania Kościoła o nierozerwalności małżeństwa i tak nie zostaną w Kościele bez względu na to jakie by nie robić ustępstwa, nawet heretyckie. Przecież u anglikanów rozwody są dopuszczalne, kobiety w Kościele są prezbiterami i biskupami, czynni homoseksualiści mogą pełnić funkcje kościelne. I co? A to, że w samym Zjednoczonym Królestwie zostało ich około 8 mln z 16 mln 30 lat temu. Biskupi anglikańscy się martwią, że wystarczy jedna dekada, aby doszło do zaniku wyznania anglikańskiego. Ale to są ich zmartwienia. Takie są konsekwencje rozłożenia norm moralnych i biblijnych. Ludzie odwracają się od takiego Kościoła. Do tego zmierzają zmiany biskupów niemieckich - do rozłożenia Kościoła. Mam nadzieję, że na Synodzie i po nim Duch Święty powieje i że zostanie ochroniona zdrowa nauka Kościoła o małżeństwie i rodzinie, nawet kosztem przyszłej ostrej krytyki świata i represji wobec Kościoła. W końcu komu ma zależeć na zbawieniu siebie? Bóg chce zbawienia każdego grzesznika, ale jak ten nie chce się zbawić to jego wolna wola.