Notes
Wielkanoc_2
dodane 2008-03-22 23:50
Poniósł całkowitą klęskę, jak tylu innych - zarówno przed jak i po Nim - którzy rościli sobie prawo do tytułu Mesjasza. Prawa logiki i prawdopodobieństwa podpowiadały, że zostanie zapomniany tak jak i wszyscy pozostali. Zresztą wcale nie spełniał tych oczekiwań i nadziei, jakie w Mesjaszu pokładano. O wiele lepiej nadawało się do tego wielu innych, jak chociażby:
Teudas – podając się za proroka obiecuje, że rozstąpią się wody Jordanu i około 44 r. ściąga do Jerozolimy lud przepojony fanatyzmem. Ówczesny prokurator, Kaspiusz Fadus, wysyła przeciwko nim żołnierzy. Po długiej walce Żydzi zostają rozproszeni, Teudas zabity, a jego głowę, jako zwycięskie trofeum, Rzymianie uroczyście wnieśli do Jerozolimy.
Zginął więc śmiercią męczeńską, chwalebną, która o wiele bardziej sugerowała wiarę w niego niż hańba krzyża.
Inny Żyd egipski – porwawszy za sobą tłum ludzi, ok. roku 52, udaje się wraz z nimi na Górę Oliwną, obiecując, że na jego głos runą mury Jerozolimy i można będzie odbudować królestwo mesjańskie. W okrutnym starciu z wojskami rzymskimi pod wodzą prokuratora Feliksa, ginie ponad 400 osób. Jednakże po zakończeniu walki ciała przywódcy nie znaleziono. Co więcej – świadkowie twierdzą, że przeszedł nietknięty przez rzymskie oddziały, bo Bóg go chronił. Jakże to wspaniały początek do ubóstwiania tak sławnego kandydata na Mesjasza. Tymczasem nie tylko nic nie wiemy o jego uczniach, ale nawet nie znamy jego imienia.
Szymon – ten, w którego osobie dochodzi do kumulacji oczekiwanie mesjańskie w Narodzie Wybranym. Sam Akiba Wielki, jeden z najwybitniejszych rabinów i uczonych w Piśmie, uznał w nim publicznie Chrystusa. Oficjalnie uznali go również kapłani. Przydomek, który mu nadano: Bar Kochba (Syn Gwiazdy) był tytułem mesjańskim.
Kiedy w roku 132 wyparł Rzymian z Jerozolimy uznano to za znak rozpoczęcia się tak długo oczekiwanego pierwszego roku ery mesjańskiej. Potem przyszły kolejne zwycięstwa, które przekonały do niego nawet najbardziej wątpiących. Jednakże, kiedy Rzym ruszył do kontrataku, nie pomógł fanatyczny opór Żydów pewnych, że walczą pod wodzą Mesjasza Izraela. Opór tak silny, że - jak napisał grecki historyk Dionizy Kassjusz - „zadziwił cały świat”, a rzymski cesarz Hadrian powiedział o Bar Kochbie: „Gdyby Bóg go nie zgładził, nikt nie zdołałby go dosięgnąć”. Izrael został obrócony w ruinę, a wiara w owego mesjasza zniknęła, chociaż klęska, którą poniósł była honorowa.
Kto dzisiaj o nich pamięta poza wąskim gronem specjalistów?
Tymczasem „sukces” odniósł Ten, który w oczach Izraelitów z I w. nie miał na to najmniejszych szans. Uwierzyło Mu tylko kilku ciemnych Galilejczyków, bez żadnych popleczników, układów i wpływów – takich jakie mieli chociażby uczniowie owego Chrystusa z Samarii, którzy doprowadzili do odwołania Piłata i złamali jego karierę. Dlaczego zatem historia zatraciła ślady Samarytan, podczas gdy Galilejczycy przemieniają świat?
W odniesieniu do Jezusa, a następnie do Jego uczniów, nie funkcjonują prawa historyczne, że zwyciężają potężni a słabi znikają. W świetle prawideł historii, które wielokrotnie się sprawdzały, narodzenie chrześcijaństwa stanowi niewiarygodny absurd oraz najśmieszniejszy z cudów.
Dlatego właśnie czechosłowacki marksista i ateista Machoviec pisze:
„W jaki sposób uczniowie Jezusa a w szczególności grupa Piotra, byli zdolni do przezwyciężenia strasznego rozczarowania i zgorszenia krzyża, przystępując nawet – i to natychmiast – do zwycięskiej ofensywy? W jaki sposób prorok, którego przepowiednie się nie spełniły, mógł stać się punktem wyjścia największej religii świata? Całe pokolenia historyków stawiały sobie te pytania i w dalszym ciągu będą je sobie stawiać…”
Poza tym dla tych, którzy znają starożytny Izrael wręcz niemożliwe wydaje się by mogło dojść w nim do ogłoszenia wędrownego kaznodziei nie tylko zmartwychwstałym Mesjaszem, ale wręcz – co było całkowicie sprzeczne ze sztywnym monoteizmem - kimś uczestniczącym w samej Boskiej naturze. Jak mogło w Izraelu dojść do tego, że ktoś powieszony na drzewie, a więc „przeklęty przez Boga” został publicznie ogłoszony równy temu Jahwe, którego nie można było przedstawiać na obrazach, ani nawet imienia wymówić? Tymczasem owo ubóstwienie człowieka - czyli największe z możliwych świętokradztw, największa odraza dla Izraelitów - zostało w niepojęty sposób dokonane przez grupę Żydów, którą jeden z uczonych określił brutalnie (ale i realistycznie pod kątem socjologii) jako „zdemoralizowaną i przestraszoną grupkę prowincjuszy, tyleż religijnych ile pozbawionych wpływów, nieokrzesanych i mało wojowniczych”. Nikt i nigdy na podobny czyn się nie poważył w całej historii Narodu Wybranego – ani wcześniej, ani później. Nigdy wcześniej i nigdy później w czasie czterdziestu wieków Żydzi nie oddawali nikomu boskiej czci należnej Jahwe – poza Jezusem.
Woleli raczej zginąć czy nawet dopuścić do zrujnowania kraju aniżeli zgodzić się nie tylko na oddawanie boskiej czci cesarzowi rzymskiemu, ale chociażby tylko na obecność jego wizerunków na sztandarach legionów rzymskich w Jerozolimie.
Jednakże zakładając rzecz zupełnie nieprawdopodobną - że w środowisku hebrajskim pojawiła się myśl o historycznym wcieleniu Jahwe - to wówczas nigdy nie posunięto by się do przyjęcia tego, czym gardził pobożny Izraelita, mianowicie, że owo absurdalne wcielenie mogłoby się dokonać zwyczajnie w łonie, we wnętrznościach kobiety, przez wydanie na świat męskiego potomka.
Co więcej, grupa Żydów idzie o wiele dalej niż poganie, pogardzani za wynajdywanie coraz to nowych bóstw. Przecież nie miało żadnego znaczenia ilu bogów znajduje się w Panteonie – jeden więcej czy mniej – to nie stanowiło istotnej różnicy. Jak czytamy w Dziejach Apostolskich, była nawet ołtarz poświęcony „nieznanemu bogu” – żeby żadnego przypadkiem nie pominąć. Jednakże nawet w tym, jakże tolerancyjnym świecie nikt, nawet najbardziej fanatyczny pochlebca cesarza, nie zdobyłby się na stwierdzenie, że było on bogiem jeszcze przed swoim narodzeniem. Tymczasem nawet dla ludzi ówczesnej epoki i kultury, przyzwyczajonych jak by się wydawało do wszelkich możliwych ekstrawagancji, prawdy głoszone przez tę grupkę Żydów przekraczały wszelkie granice przyzwoitości.
Dlaczego więc ci upokorzeni, przerażeni, „schowani przed Żydami” prości i niewykształceni uczniowie mizernego i ukrzyżowanego proroka nagle „zbierają się w sobie” i podejmują decyzję wyzwania nie tylko władz hebrajskich, ale i rzymskich?
A odpowiedź na te wszystkie pytania, odpowiedź w sposób logiczny, spójny i konsekwentny wyjaśniająca zaistniałą sytuację jest jedna:
JEZUS ZMARTWYCHWSTAŁ
a oni Go widzieli
i uwierzyli Mu