Notes
Wielki Czwartek
dodane 2008-03-20 21:00
Kiedy porównuje się opisy Ostatniej Wieczerzy u czterech Ewangelistów, ze zdziwieniem można stwierdzić, że święty Jan nic nie mówi o momencie ustanowienia Eucharystii, za to jako jedyny przedstawia scenę obmywania nóg uczniom przez Pana Jezusa.
Jeszcze większe zdziwienie może wzbudzić fakt, iż w ten szczególny wielkoczwartkowy wieczór, kiedy uroczyście świętujemy ustanowienie Eucharystii i Kapłaństwa, właśnie ten, a nie inny fragment Ewangelii Kościół daje nam do rozważenia. Wydaje się przecież, że stosowniejsze byłyby te inne – zawierające opis łamania chleba, picia z kielicha, słowa „Bierzcie i jedzcie…”, „Bierzcie i pijcie…”, „To czyńcie na moją pamiątkę…”
Dlaczego zatem fragment Janowy? Cóż takiego ważnego i niezwykłego zawiera i o czym nam przypomina?
Święty Jan pisze: „umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował”. Jezus świadczył o tym całe swoje życie. Teraz zaś owo świadectwo przypieczętuje dając najwyższy dowód swojej miłości, ukazując przy tym, co znaczy „umiłować do końca”.
Ewangelista dla podkreślenia rangi tego, co za chwilę ma się rozpocząć, poprzedza to uroczystym wstępem:
"Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca (…) wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz, że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty."
Po takim wprowadzeniu mielibyśmy prawo oczekiwać z zapartym tchem co się teraz stanie, cóż takiego szczególnego, wielkiego i wzniosłego Jezus uczyni… Tymczasem On po prostu zaczyna myć nogi swoim uczniom. Tylko czy rzeczywiście „po prostu”?
Dokonuje się bowiem – jak pisze jeden z teologów, Hans Urs von Balthazar – pierwszy z trzech aktów dramatu, jakim było ostatnie i decydujące dzieło Jezusa. Drugim będzie ustanowienie Eucharystii, a trzecim śmierć na krzyżu.
Są one wzajemnie ze sobą powiązane i trudno byłoby w pełni je zrozumieć rozpatrując je osobno, bez odniesienia do pozostałych.
Tym zaś, co je łączy jest właśnie owa „miłość do końca” – dzisiaj ukazana w geście umywania nóg, pełnym uniżenia, służby i pokory.
W czasach Jezusa żaden niewolnik będący Żydem nie zniżyłby się do umywania nóg swojemu panu i wedle obowiązującego prawa nie mógł być do tego zmuszany. Tymczasem Jezus myje nogi nie swojemu panu, nawet nie równym sobie – ale swoim uczniom.
Bóg staje się sługą człowieka i pokazuje, że „umiłować do końca” to znaczy dobrowolnie stać się najmniejszym i być sługą wszystkich.
Znamienny jest także fakt, że tak jak po Przeistoczeniu chleba i wina w Ciało i Krew Chrystus mówi: „To czyńcie na moją pamiątkę”, tak i tutaj mówi podobnie: „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”
Jeśli o tym zapomnimy, jeśli nie podejmiemy tego wezwania Jezusa do naśladowania Go w uniżeniu, służbie innym i pokorze – to marne będzie i nasze kapłaństwo, i nasze chrześcijaństwo, i nasze przeżywanie Eucharystii.
Albowiem tam, gdzie zabraknie pokornej służby wcześniej czy później pojawi się pycha.
Pycha – która Pana Boga odsuwa gdzieś na dalszy plan, a na pierwszym miejscu stawia mnie samego.
Pycha – która podpowiada mi, że sam potrafię poukładać swoje życie, określić co dobre, a co złe. A skoro tak, to i Pan Bóg i Jego dary, w tym również Eucharystia, nie są dla mnie niezbędne. Owszem, mogę od czasu do czasu z nich skorzystać, tak jak korzystam z wielu innych dóbr tego świata – ale bez nich także sobie w życiu poradzę.
Pycha – która utwierdza mnie w przekonaniu, że przecież wcale nie jestem taki zły i grzeszny bym potrzebował jakiejś łaski, jakiegoś oczyszczenia czy nawrócenia.
Tak rozumując z człowieka obdarowywanego przez Boga zmienię się w „konsumenta” Bożych darów, któremu wydaje się, że może ją sobie kupić ja w hipermarkecie i jeszcze ewentualnie reklamować, jeśli nie spełnia jego oczekiwań. Niczym niezasłużona łaska stanie się dla mnie towarem, nie dość, że jednym z wielu, to jeszcze wcale nie najatrakcyjniejszym. Kościół zaś zamiast Mistycznym Ciałem Chrystusa i wspólnotą, do której należę i o którą mam się troszczyć, będzie dla mnie jedynie instytucją mającą, podobnie jak wiele innych, ułatwiać mi życie i zaspokajać określone potrzeby.
Do czego to prowadzi, do czego prowadzi takie myślenie możemy się przekonać codziennie – słuchając wiadomości, czytając gazety, dowiadując co dzieje się i na świecie i w naszym kraju, obserwując rzeczywistość wokół nas.
Być może też sami tego boleśnie doświadczyliśmy, czy doświadczamy i w naszym życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym…
A Bóg? Bóg tak jak kiedyś chce być sługą człowieka. Uniżył samego siebie zostając z nami pod postaciami chleba i wina, aż do skończenia świata. I tak jak wówczas, podczas Ostatniej Wieczerzy obmył nogi Apostołom, tak i nas pragnie obmyć z brudu, grzechów i zła, które czynimy. I nam również chce dać to, czego nikt inny dać nam nie może – pokój ducha, siłę do znoszenia przeciwności, do walki z naszymi słabościami; chce nam ukazać sens i wartość naszego życia i tego wszystkiego, co nas w nim spotyka.
Obyśmy tylko potrafili Jego łaski docenić, zachwycić się nimi i z wdzięcznością korzystać z nich – jak najczęściej.