Notes
Słuchaj
dodane 2008-02-29 08:14
Piątek III Tygodnia Wielkiego Postu - 29.02.2008 (Mk 12,28b-34)
613 praw – z tego 365 zakazów i 248 nakazów obowiązywało – jak uczyli rabini – każdego Żyda. Niektóre z nich, przypomina nam dzisiejsze pierwsze czytanie.
Odłóżmy może zatem na bok podejrzenia – jak sugerują niektórzy egzegeci – o wystawianie Jezusa na próbę, o chęć postawienia Go w trudnej, kłopotliwej sytuacji i z wielu możliwych opcji wybierzmy (zgodnie z tym czego dzisiaj uczy nas Chrystus) tę najlepszą dla zadającego pytanie. Albowiem możliwe przecież jest, że w tym gąszczu przepisów, przykazań, nakazów i zakazów rzeczywiście się zagubił, że naprawdę nie wie już co jest najważniejsze, a co mniej ważne, że naprawdę zależy mu na uzyskaniu dobrej odpowiedzi.
„Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” - pyta uczony w Piśmie. Ale to pytanie ma również inne, głębsze znaczenie:
- Co powinno być celem, sensem mojego życia?
- Co powinno być dla mnie najważniejsze?
To powszechny problem wszystkich ludzi. Praktycznie każdy myślący człowiek wielokrotnie stawia takie pytania, zwłaszcza wtedy gdy musi dokonywać różnych wyborów życiowych, podejmować różnorakie decyzje.
Najpierw jednak trzeba zadać sobie pytanie:
- Czy mnie w ogóle interesuje, jaki jest fundament mojego życia?
- Na „kim”, lub „na czym” jest ono budowane?
- Dokąd ono zmierza?
A może żyję tylko ot tak sobie, z dnia na dzień, poddając się przypadkom, „szczęśliwym” lub „nieszczęśliwym” zbiegom okoliczności?
Nasz życiowy nieporządek, nieład, niepokój często wynika właśnie z braku jasno postawionego pytania, co jest dla nas najważniejsze. Nasze plany, decyzje i działania będą często krótkowzroczne, jeżeli braknie im fundamentu - odpowiedzi na te pytania. Jeżeli chcemy prowadzić życie pełne pokoju musimy mieć wizję naszego życia, musimy wiedzieć, skąd ono pochodzi i dokąd ono zmierza.
Patrząc z boku na wielu ludzi można odnieść wrażenie, że sens ich życia zamyka się w kręgu codziennych zajęć: porannego wstawania, pracy, posiłków, obowiązków wobec najbliższych, rozrywki, małych przyjemności, itd. Szybko jednak takie właśnie życie, zamknięte w ciasnym kręgu codziennych czynności staje się nużące i nudne. Dlatego też człowiek „znużony życiem” zaczyna szukać tzw. „mocnych” wrażeń, których tak wiele oferuje nam współczesny świat, aby trochę „urozmaicić”, ożywić to swoje „mało ciekawe” życie. Jednakże owe „wrażenia” są krótkotrwałe, a gdy się kończą pojawia się jeszcze większe zmęczenie, jeszcze większa jałowość i nuda. Stan ten jest określany przez niektórych jako „pustka egzystencjalna” i nazywany główną chorobą współczesnego człowieka.
Odpowiedź na pytanie, co jest „pierwsze i najważniejsze” przychodzi poprzez ludzkie serce, poprzez jego najgłębsze pragnienia i tęsknoty. Jednakże samo serce człowieka nie jest ostatecznym źródłem tej odpowiedzi. Podobnie o rzeczy najważniejsze nie wolno nam pytać „byle gdzie”, „byle kogo” i „byle jak”. Robimy nieraz wiele poważnych pomyłek życiowych tylko dlatego, że odpowiedzi na najważniejsze pytania szukamy u przypadkowych osób, przypadkowych „mistrzów”. Dlatego też otrzymujemy nierzadko „przypadkowe” odpowiedzi, będące później przyczyną ludzkich dramatów. Przykładem dla nas winien być ów uczony w Piśmie - pyta Jezusa ponieważ, jak zauważył, wcześniej, Jezus dobrze odpowiedział saduceuszom w sprawie zmartwychwstania. Zadaje więc pytanie Komuś, kto okazał się wiarygodnym w innych ważnych ludzkich sprawach. Jaką otrzymuje odpowiedź? Przypomnijmy sobie:
„Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny.” Odpowiedź Jezusa na pytanie, co jest najważniejsze w naszym życiu nie pozostawia cienia wątpliwości. Pierwsze jest „słuchanie Boga”. Podstawę wiary stanowi prawda że:
- Bóg mówi, człowiek słucha;
- Bóg daje, człowiek przyjmuje;
- Bóg działa, człowiek poddaje się temu działaniu;
- Bóg kocha, człowiek pozwala się kochać.
Nigdy odwrotnie!
My jednak często zmieniamy ten kierunek ustalony przez Boga.
- zamiast najpierw słuchać Boga, zaczynamy sami do Niego mówić;
- zamiast pozwolić się kochać, próbujemy udowadniać Mu najpierw naszą miłość;
- zamiast dostrzegać Jego działanie w naszym życiu, sami pierwsi
rzucamy się w wir działania,
- zamiast przyjmować Boże dary i cieszyć się nimi, usiłujemy sami dawać.
Jak faryzeusz modlący się w świątyni szukamy potwierdzenia dla własnej pobożności we własnym mówieniu, kochaniu, działaniu.
Fundamentem naszego życia jest pierwszeństwo Boga we wszystkim, pierwszeństwo Jego słowa, Jego działania, pierwszeństwo Jego miłości, Jego obecności.
Nasza wiara bywa niekiedy bardzo płytka, banalna, dlatego że:
- najpierw sami dużo mówimy do Boga nie słuchając Go;
- zapewniamy, że Go bardzo kochamy, choć wcale nie czujemy się przez Niego kochani,
- bardzo dużo robimy dla Boga, chociaż nie widzimy co On dla nas czyni.
W takiej sytuacji bardzo szybko odkrywamy nasze ubóstwo wewnętrzne; dostrzegamy jak bardzo jesteśmy puści i wewnętrznie jałowi.
- nie możemy tak naprawdę mówić do Boga, zanim Go nie usłyszymy;
- nie możemy tak naprawdę Go kochać, zanim nie pozwolimy się pokochać;
- nie możemy tak naprawdę dla Niego działać, zanim nie przyjmiemy Jego działania.
W przeciwnym bowiem wypadku nasza wiara zostanie sprowadzona jedynie do szukania poprawności moralnej, do przestrzegania przykazań jako przepisów - po to aby sobie udowodnić swoją doskonałość, swoją świętość. To prawda, że powinniśmy dobrze żyć, dobrze postępować, ale ma to być wynikiem, owocem naszego spotkania z Bogiem, owocem Jego działania w nas. Kiedy bowiem tak naprawdę doświadczymy miłości Boga ku nam - zrobimy wszystko aby uniknąć grzechu i zła w naszym życiu.
„Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny.” To, co pierwsze i najważniejsze w życiu człowieka, jest jednocześnie „jedyne”. Mało ludzi twierdzi, że Bóg jest nieważny. Ale najczęściej stawiamy Boga pośród innych spaw życiowych. Mówimy: w życiu liczy się rodzina, miłość, przyjaźń, studia, praca zawodowa, pieniądze, kariera, trochę przyjemności... i „liczy się” także Pan Bóg. Jeżeli jednak Bóg zostanie niejako „włożony” pomiędzy ludzkie sprawy i przestaje być dla człowieka „Bogiem jedynym”, jednocześnie przestaje być prawdziwym Bogiem.
Łatwo przyjąć Boga, jako tylko jednego z bogów w moim życiu. Szalenie zaś trudno jest przyjąć Go jako Boga jedynego, który ma „absolutne pierwszeństwo” na wszystkich płaszczyznach mojego życia. Nasza codzienność pokazuje jak często patrzymy na Boga jak na jedną z wielu naszych ważnych spraw i traktujemy Go mniej lub bardziej instrumentalnie. Włączamy Go w załatwianie naszych ważnych spraw życiowych: mieszkania, studiów, pracy, zdrowia, dobrego samopoczucia itd. Chcemy, aby „łatał” nasze różnorakie życiowe „dziury” rozwiązywał nasze rozliczne problemy i konflikty. W takim jednak układzie, to nie Pan Bóg kieruje naszym życiem, ale raczej my usiłujemy kierować Jego działaniem. Wówczas to nie Bóg dyktuje człowiekowi swoją wolę, ale raczej człowiek chce dyktować Panu Bogu co ma robić.
A jak to jest w moim przypadku?
Czy wszedłem do tego kościoła z gotowym planem na życie, czy też po to aby zapytać czego Bóg ode mnie oczekuje?
Albowiem tak naprawdę wcale nie jest najważniejsze kim będę przez te kilkadziesiąt lat tu na ziemi
- księdzem, zakonnicą, ojcem, matką czy osobą samotną.
Nie jest najważniejsze
- jakie zdobędę wykształcenie,
- jakie osiągnę stanowiska,
- jaki zgromadzę majątek.
Nie jest najważniejsze czy spełnią się moje marzenia, plany, ambicje.
Najważniejsze jest to:
- czy będę wypełniał wolę Pana Boga,
- czy w tym wszystkim co mnie otacza, co się dzieje w moim życiu
będę potrafił dostrzec
- Boży plan,
- Boże wezwanie,
- Bożą miłość.
Albowiem właśnie wtedy, gdy Bóg będzie dla mnie na pierwszym miejscu, wszystko inne będzie na miejscu właściwym.