Notes
Szkoła Słowa Bożego II
dodane 2007-12-09 23:11
Poniedzialek 10.12.2007 (Łk 5,17-26)
Czytaj:
Łk 5,17-26
Rozważ:
Jezus naucza w Kafarnaum, najprawdopodobniej w domu Piotra. Zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz gromadzą się ludzie. Jednakże niekoniecznie musiał to być szczególnie wielki tłum. Odkryta w ubiegłym wieku przez archeologów wioska Kafarnaum miała uliczki, które łatwo było zatarasować. Podobnie jeśli chodzi o dom – najdłuższy z odkrytych miał 5 metrów długości – przeciętnie mógł pomieścić około 50 osób stojących blisko siebie.
Wśród ludzi znajdują się uczeni w Prawie i faryzeusze, najbardziej nieufni i krytycznie nastawieni do Jezusa i Jego nauki. W pewnym momencie jacyś ludzie (Marek podaje, że było ich czterech) przynoszą na łożu człowieka sparaliżowanego. Często owo „łoże” było zwyczajną matą. Przyjaciele paralityka mogli więc przynieść go na tym łożu, na którym cały czas spoczywał.
Jednakże drogę do Jezusa zatarasowali im zgromadzeni ludzie. Ich determinacja i chęć pomocy choremu człowiekowi była jednak tak wielka, że zdecydowali się na krok niemalże desperacki. Wyszli na dach domu – można było się tam dostać bez większych przeszkód zewnętrznymi schodami – który był wystarczająco wytrzymały, by można było po nim chodzić. Zwykle jednak był wykonany z gałęzi i sitowia położonego na belkach dachowych i pokryty wysuszoną gliną, dlatego też wykonanie w nim otworu nie stanowiło większego problemu. Przez taki właśnie otwór opuszczają paralityka przed Pana Jezusa.
I wydawać by się mogło, że osiągnęli swój cel. Tymczasem słyszą słowa inne od tych, których oczekiwali. Jezus, zamiast dokonać uzdrowienia, odpuszcza choremu człowiekowi jego grzechy. Czyni to, jak czytamy, „widząc ich wiarę”, tak więc ona również jest ważna, nie tylko wiara tego chorego człowieka.
Popełnione grzechy należało przebłagać, składając ofiary w Świątyni. Judaizm nauczał, że jedynie Bóg może odpuszczać grzechy, lecz większość Żydów zgadzała się z tym, że niektórzy Boży przedstawiciele mogli zabierać głos w Jego imieniu. Forma bierna („odpuszczają ci się”; dosł. „są ci odpuszczone”) może być w taki właśnie sposób rozumiana (żydowscy nauczyciele często posługiwali się stroną bierną, by opisać Boże działanie). Jezus nie był jednak kapłanem, nikt też nie złożył ofiary, zaś uczeni w Piśmie nie usłyszeli żadnych powodów do ogłoszenia przebaczenia, nie ujrzeli nawet wyraźnego znaku nawrócenia. Dlatego zapewne to co powiedział zostało uznane za bluźnierstwo.
W Starym Testamencie karą za bluźnienie imieniu Bożemu - ubliżanie Mu zamiast oddawania czci - była śmierć (Kpł 24,10-23). Zgodnie z późniejszym żydowskim nauczaniem bluźnierstwem było wymawianie Boskiego imienia lub zachęcanie ludzi, by poszli za innymi bogami. Ściśle więc mówiąc, nauczyciele Prawa byli w błędzie, interpretując słowa Jezusa jako bluźnierstwo, nawet zgodnie z własnymi zasadami. Określenie to zostało jednak tutaj użyte w szerszym znaczeniu, zgodnie z powszechnym wówczas jego rozumieniem - w tym znaczeniu mogli je odnosić ogólnie do znieważania imienia Bożego.
Żydowscy nauczyciele wiedzieli, że ostatecznie jedynie Bóg może udzielać odpuszczenia (w Dniu Przebłagania w odpowiedzi na złożoną ofiarę). Sądzili jednak, że również uzdrowienie pochodzi ostatecznie od Boga. Sprawcą zarówno jednego, jak i drugiego był Bóg, lecz mogły zostać ogłoszone za pośrednictwem Bożych przedstawicieli, działających zgodnie z Jego wolą. Józef Flawiusz pisze, że wielu fałszywych proroków działających w czasach Jezusa twierdziło, że potrafi czynić cuda, później jednak okazywali się nieskuteczni. Niektórzy adwersarze Jezusa zaliczali Go do tej kategorii. Jego dzieła, dokonane w obecności świadków, powinny ich były jednak skłonić do zrewidowania swego stanowiska.
Dlatego właśnie, po odpuszczeniu grzechów, uzdrawia również przyniesionego do Niego człowieka z choroby ciała.
Niektórzy nauczyciele żydowscy traktowali cuda jako sprawdzian, czy inny nauczyciel rzeczywiście działa w imieniu Boga. Byli też i tacy, którzy nie uważali cudów za wystarczający dowód, jeśli były one sprzeczne z ich interpretacją Pisma. Tak więc, jak się okazało, nawet taki cud nie dla wszystkich był potwierdzeniem, że Jezus ma prawo odpuszczać grzechy i nie wszystkich skłonił do uwierzenia Jego słowom.
Lekcja do odrobienia:
1. Odpowiem sobie na pytania:
* Przyjaciele dostrzegli człowieka będącego w potrzebie. Zrobili tyle ile mogli, aby mu pomóc, nie zniechęcając się przeciwnościami. Na nic by się to jednak nie zdało, gdyby nie działanie Pana Jezusa. Czy dostrzegam potrzebujących wokół siebie? Czy pomagam im na tyle, na ile potrafię? Czy mam świadomość, że moja pomoc, choć ważna, nie zda się na nic, jeśli nie będzie połączona z „przynoszeniem” do Jezusa i wiarą, że On może wszystko?
* Postępowanie Jezusa uświadamia nam, że od choroby ciała o wiele niebezpieczniejsza jest choroba duszy, w którą wpadamy przez nasze grzechy. Czy nie lekceważę moich grzechów, także tych lekkich, czy nie uznaję ich za mało istotne i nieszkodliwe?
* Jezus dał sparaliżowanemu człowiekowi o wiele więcej niż ten oczekiwał – odpuścił mu grzechy. Czy potrafię dostrzec łaski otrzymywane od Boga, a może jestem zawiedziony, że nie daje mi tego, czego oczekuję?
* Wielkie zdumienie ogarnęło ludzi i wielbili Boga dopiero wówczas, gdy zobaczyli cud uzdrowienia z choroby fizycznej. Czy potrafię wielbić Boga za te cuda, które dzieją się w moim życiu – odpuszczenie moich grzechów, Msza i Komunia Święta, nieustanna obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie?
2. Pomodlę się:
O świadomość, że grzech jest największym złem, jakie może mnie spotkać w życiu i siły potrzebne do unikania go.