Notes
Cierpienie i krzyż
dodane 2007-11-07 09:31
Środa 07.11.2007 (Łk 14,25-33)
Żyje gdzieś na świecie taki ptak, który śpiewa tylko raz. Od chwili wyklucia się, przez całe swoje życie przemierzając bezkresny błękit nieba szuka ciernistego krzewu. A gdy go już znajdzie siada na gałęzi naprzeciw największego kolca, napręża swoją pierś i po chwili leciutkiego wahania, rzuca się do przodu. A wtedy, z kolcem wbitym w serce, rozpoczyna swoją pieśń. Pieśń pełną bólu i cierpienia, pieśń okupioną życiem upływającym powoli w spadających kroplach krwi. I chociaż oczy zachodzą mu mgłą, a ściśnięte gardło słabnie coraz bardziej, śpiewa przepięknie, tak że cały świat zastyga w bezruchu i nawet Bóg, zasłuchany przerywa w niebie swoje codzienne zajęcia.
„Szukałem Boga w każdym koledze, leżąc w okopach, także w niebie. Bóg się nie ukazał, choć moje serce krzyczało do Niego. Domy zniszczone, koledzy tak waleczni i tchórzliwi jak ja. Rządzą tu głód i mord, z nieba lecą bomby i ogień. Tylko Boga tu nie ma. Nie Ojcze nie ma żadnego Boga. Wiem, że to jest straszne i nie do naprawienia we mnie. A jeśli jednak miałby być jakiś Bóg, to tylko u was, w śpiewnikach kościelnych i modlitwach, w pobożnych kazaniach księży i pastorów, w dźwięku dzwonów i zapachu kadzidła. Ale nie tutaj, nie pod Stalingradem”.
Tak pisał do swego ojca, pastora, na krótko przed śmiercią z zimna i głodu młody, dwudziestoletni żołnierz niemiecki.
W tych, jakże tragicznych słowach, podobnie jak i w tysiącach innych, wypowiadanych aż do dnia dzisiejszego na całym świecie:
- w okopach
- szpitalach
- więzieniach
- pod ścianami straceń
- w zaciszu naszych domów
- wszędzie tam, gdzie człowiek styka się z bólem, nieszczęściem, tragedią
rozbrzmiewa echo Chrystusowego krzyku: "Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?
Dlaczego ten Bóg, który jak wierzymy jest Miłosierny i Łaskawy, który kocha człowieka i pragnie jego szczęścia...
Dlaczego ten Bóg, który wszystko może nie sprawi aby na ziemi było inaczej?
Czemu patrzy na wojny, morderstwa, na cały ten ogrom zła, niesprawiedliwości i krzywd wyrządzanych człowiekowi?
Czemu słucha skarg, lamentów, jęków rozpaczy ludzi cierpiących, chorych, torturowanych?
I nic nie robi!
I wielu ludzi, doświadczywszy szczególnego okrucieństwa, zetknąwszy się z wielką tragedią, nieszczęściem - traci wiarę mówiąc, że Bóg nie istnieje, bo gdyby istniał nie dopuściłby do tego. Tak działo się miedzy innymi w obozach koncentracyjnych. Lecz w tychże samych obozach wielu przeżywało swoje nawrócenie. I padając na kolana w Bogu szukało ratunku, siły, nadziei.
Inni twierdzą, że Bóg wprawdzie istnieje, stworzył człowieka, lecz pozostawił go samemu sobie, lecz czy oddaje się swoje życie za kogoś kto jest nam obojętny, na kim nam nie zależy?
Są i tacy, którzy uważają że cierpienie jest karą za grzechy, a tym samym wszyscy ci, którzy doświadczają cierpienia muszą być wielkimi grzesznikami.
Ileż razy słyszałem to pytanie: „Dlaczego Bóg mnie tak karze, przecież nic takiego nie zrobiłem, niczym sobie na to nie zasłużyłem.”
To prawda, że cierpienie może być czasami, już tutaj na ziemi, formą pokuty za grzechy których się dopuściliśmy, ale istnieje również cierpienie przez nas nie zawinione. Tak jak cierpienie Hioba, tak jak cierpienie Chrystusa, który przecież żadnego grzechu nie popełnił.
Niektórzy twierdzą, iż cierpienie jest próbą wiary. Lecz dziwny byłby to Bóg, który by nie wiedział, który musiałby sprawdzać jaka jest wiara człowieka.
Dziwny, co więcej okrutny i bezlitosny byłby to Bóg, który zgładziłby dzieci Hioba, a jego samego obsypał trądem by poznać jego wierność. Jeśli więc próba - to nie dla Boga lecz raczej dla samego człowieka. I dzieje się tak niekiedy, że dopiero choroba lub takie czy inne nieszczęście otwiera komuś oczy, pozwala dostrzec bezsensowność dotychczasowego życia, prowadzi ku nawróceniu i ratuje przed potępieniem.
Czymże zatem jest owo cierpienie, skąd się bierze skoro nie jest wyrazem obojętności Boga, ani karą za grzechy, ani próbą wiary?
Jedno wiemy na pewno, gdyż mówi nam o tym Pismo św.: Bóg nie chciał aby istniało. Śmierć, choroby, cierpienia, skłonność do zła, do krzywdzenia siebie nawzajem pojawiły się wraz z grzechem pierwszych rodziców, którego konsekwencje odczuwamy po dzień dzisiejszy. Bóg mógłby sprawić, żeby wszyscy ludzie byli dla siebie dobrzy, aby nikt nie czynił zła. Lecz wtedy musiałby zabrać nam wolność. I stalibyśmy się marionetkami, lalkami które idą tam gdzie się je popchnie. Pan Bóg za bardzo nas kocha, za bardzo szanuje wolność, którą nam dał, a przede wszystkim pragnie abyśmy na Jego miłość odpowiedzieli naszą miłością.
Cierpienie samo w sobie jest złe, ale przyjęte i ofiarowane Bogu może, tak jak cierpienie Chrystusa na krzyżu, stać się zbawienne zarówno dla nas samych jak i dla innych ludzi.
To dzięki Chrystusowi każdy twój czyn i każde doświadczenie, każde wesele i każda łza, mogą być modlitwą i mieć wartość wieczną. Dlatego właśnie mówi i do nas dzisiaj: "Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem."
I kiedy wreszcie to zrozumiesz, twoje życie stanie się pieśnią.
Pieśnią pełną cierpienia i bólu, okupioną życiem powoli upływającym w spadających kroplach krwi. I chociaż oczy będą zachodzić ci mgłą, a ściśnięte gardło będzie słabnąć coraz bardziej, zaśpiewasz przepięknie, tak że cały świat zastygnie w bezruchu i nawet Bóg, zasłuchany przerwie w niebie swoje codzienne zajęcia.