Notes
Zaległe podziękowania
dodane 2007-10-02 18:16
Wtorek 02.10.2007 - Świętych Aniołów Stróżów
Niedziela 23 stycznia 2005. Kończę spowiadać przed Mszą o godz. 8:00, szybko się przebieram i wsiadam do samochodu. Kilka minut później mijam cmentarz, jadę stosunkowo wolno między 40 a 60 km/h – w nocy był mróz, a teraz sypie drobny śnieg. Przede mną łuk, który nazywany jest „zakrętem śmierci” – w wielu wypadkach straciło tutaj życie co najmniej 6 osób, w tym jeden znajomy ksiądz….
Otwieram oczy i przekręcam kluczyk w stacyjce dziwiąc się, że samochód nie chce zapalić… Kolejny obraz przed oczyma…. dwie wywalone poduszki powietrzne i rozbita przednia szyba… Następny to rozbity przód samochodu, znajomy stojący obok i coś mówiący do mnie…
Odwozi mnie na probostwo i mówi, że zajmie się samochodem…
Teraz już funkcjonuję normalnie: spowiadam, komunikuję, odprawiam… Wieczorem jadę na ostry dyżur – trzy szwy na głowie i opatrunek kolana.
Rekonstrukcja (najbardziej prawdopodobna) wydarzeń, których do dzisiaj nie pamiętam:
Prawe koło wjechało na oblodzoną część drogi i zaczęło się ślizgać, być może próbowałem zahamować co spowodowało wyrzucenie samochodu na lewą stronę i czołowe zderzenie z drzewem. Otworzyła się moja poduszka powietrzna i przycisnęła mnie do fotela. Samochód obróciło o 180 stopni i odrzuciło 20 m od drzewa. Podczas obracania wyrzuciło mnie z fotela (nie miałem zapiętych pasów) i poleciałem ukośnie na przednią szybę rozbijając ją głową naprzeciwko fotela pasażera. W tym momencie otwarła się poduszka powietrzna pasażera odrzucając mnie w tył. Uderzając w słupek między szybami rozciąłem głowę – stąd owe szwy później…
Późniejszy wniosek mechanika:
samochód NIE MIAŁ zderzaka…
JEDYNĄ ochroną z przodu była plastikowa atrapa stąd roztrzaskało się w drobny mak wszystko to co było przed silnikiem i skrzynią biegów, a te ostatnie zostały uszkodzone…
uszkodzenia są takie jakbym jechał sto kilkadziesiąt kilometrów na godzinę - ale gdyby tak było faktycznie tobym nie przeżył
auto jest do kasacji…
Po ludzku rzecz biorąc i tak NIE MIAŁEM PRAWA tego przeżyć, a co dopiero nie mieć ŻADNYCH zadrapań, sińców, potłuczeń – bo w takiej sytuacji obolałe kolano i trzy szwy na głowie to jest nic…
Poza tym: znajomy (właściciel kilku salonów, komisów i warsztatów samochodowych), który mnie znalazł i pomógł mi wszystko załatwiać, jechał w zupełnie przeciwnym kierunku. Jak mówi - sam nie wie dlaczego zawrócił…
I dzisiaj dopiero tak sobie pomyślałem, że wtedy Panu Bogu podziękowałem, a mojemu Aniołowi Stróżowi nie... - więc teraz to czynię.
Zbyt mało pamiętam o Jego istnieniu...