Notes

Oto Matka Twoja

dodane 10:33

Sobota 15.09.2007 - Najświętszej Maryi Panny Bolesnej (J 19,25-27 lub Łk 2,33-35)

Marzyły o tym rzesze kobiet, od zarania dziejów, od czasu gdy pierwszy człowiek, poznawszy ciężar grzechu usłyszał obietnicę o potomstwie niewiasty, które pokona szatana. Przez wieki, w narodzie wybranym, wśród Bożych obietnic i zachęt do oczekiwania - czynnego, czujnego i cierpliwego, w zaciszu swego serca pytały z drżeniem: A może to właśnie ja?. Aż wreszcie nadeszła ta chwila gdy zakochany Bóg stanął u drzwi młodej, prostej dziewczyny z Nazaretu i zapraszając ją na wielkie drogi nieba i ziemi rzekł do Niej:

"Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus.

Będzie On wielki, i będzie nazwany Synem Najwyższego,

a Pan Bóg da mu tron Jego praojca Dawida."

A potem Słowo stało się Ciałem... I wydawać by się mogło, że od teraz już wszystko będzie proste: tak - tak, nie - nie. Palmy pod stopami i wieńce na skroniach. Czyż bowiem nie była godną najwyższej czci ta, która stała się Matką Boga, wybrana spośród setek tysięcy? Powinna żyć wśród uwielbienia i szacunku. Otoczona zastępami służących czekających na każde jej skinienie i gotowych spełnić wszystko co tylko sobie zażyczy. Tymczasem jak było dalej doskonale wiemy: Długa droga do Betlejem, zatrzaśnięte drzwi i niechęć ludzka. Zimna grota w skale i kamienny żłób. Nienawiść Heroda, strach, ucieczka do Egiptu. A potem zwyczajne życie prostych ludzi w Nazarecie. Bez podziwu, fanfar czy chórów anielskich. I jeszcze te słowa starca Symeona, dźwięczące w duszy, jak złowrogie echo, przez 33 lata: "A Twoją duszę miecz przeniknie..., miecz przeniknie... przeniknie"

"Obok krzyża... stała Matka." Trzymała się z dala od Syna w chwilach Jego tryumfu. Gdy chciano obrać Go królem, gdy wkraczał do Jerozolimy witany okrzykami "Hosanna" - nic nie słyszymy o Maryi. Dopiero teraz, w godzinie opuszczenia i ostatecznego poniżenia występuje jawnie, otwarcie i odważnie - u stóp krzyża. Nie może już nic dla Niego uczynić. Spogląda bezsilnie na Jego krwawiące rany, na Jego przedśmiertne skurcze i dreszcze, na spieczone i siniejące usta, gasnące oczy, z których powoli uchodzi życie. Wokół cisza w której dokonuje się zbawienie. Tylko czasami ciężki oddech dolatuje z góry i słychać jak sączą się ze stóp strumyczki krwi. Nie skarży się ani też nie pociesza swego Syna. Choć jak wielki jest jej ból może zrozumieć tylko matka patrząca na śmierć swego dziecka. Są jednak cierpienia, wobec których pozostaje tylko milczenie i łzy.

"Obok krzyża... stała Matka." Tę scenę utrwaliło na płótnie wielu sławnych mistrzów. O wiele bardziej jednak trzeba aby zatrzymała się ona w naszej świadomości i stawała przed oczami kiedy stykamy się z cierpieniem, niepowodzeniem, kiedy przekreślone zostają nasze życiowe plany i marzenia. Jakże często bowiem właśnie wtedy mamy ochotę pytać Boga, a nawet stawiać Mu zarzuty: Jak to? Przecież nic takiego złego nie zrobiłem abyś Mnie karał. Staram się jak mogę przestrzegać przykazań, odmawiam modlitwy, chodzę do kościoła i sumiennie wypełniam swoje obowiązki. Dlaczego więc nie układa mi się tak jak choćby tym, którzy z Tobą nie chcą mieć nic wspólnego? Gdzie Twoja sprawiedliwość, gdzie miłosierdzie? Łatwo jest wierzyć, kiedy wszystko idzie po naszej myśli lecz tak naprawdę jaka jest nasza wiara, okazuje się dopiero w świetle krzyża. Czy umiemy właśnie wtedy uwierzyć Bogu - że nie zapomniał, nie opuścił? Czy potrafimy zaufać Mu naprawdę, do końca, choć tak często trudno Go zrozumieć gdyż "drogi Jego nie są naszymi drogami, ani Jego myśli myślami naszymi."

Obyśmy potrafili zawsze, nawet w najtrudniejszych chwilach naszego życie, odpowiadać Bogu jak ta, która pod krzyżem stała się Matką Kościoła i Matką każdego z nas:

"Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa".

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 24.11.2024