Uncategorized

Mk 8,22-26

dodane 22:13

Jezus i uczniowie przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął. On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: „Czy widzisz co?” A gdy przejrzał, powiedział: „Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa”. Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał on zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie.

Ślepota. Moja własna ślepota.

Nie patrzę na drugiego człowieka tak, jak patrzy na niego Bóg. Nie jestem w stanie zrobić tego bez Bożej łaski, bez Bożej pomocy. Musi dotknąć mnie Jezus, by moje oczy ujrzały jasno i wyraźnie dobro w drugim człowieku.

Tylko czy ja tego chcę? Czy proszę Go o taki właśnie dotyk, by zobaczyć piękno drugiego człowieka, odbicie Bożego obrazu w nim?

Może tak bardzo tkwię w przywiązaniu do krzywd, że nie chcę popatrzeć na krzywdziciela jak na ukochane dziecko Boga? Może moje rany są dla mnie tak ważne, że nie mam ochoty, by Bóg usunął je sprzed moich oczu?

Jestem jak ten niewidomy i nie ma we mnie pewności i zaufania, by pozwolić się poprowadzić Jezusowi za rękę. Tym bardziej, że wymaga to wiary, że Bóg prowadzi mnie także wtedy, gdy moją rękę ujmuje drugi człowiek.

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 02.05.2024