Ogólnie
Ból kontra łapówka
dodane 2008-07-01 12:59
Napisałem kilka tygodni temu felietonik w Gościu Niedzielnym na temat doktora G. Postulowałem w nim, aby krakowska prywatna klinika poczekała z zatrudnianiem znanego lekarza, aż wyjaśnią się korupcyjne zarzuty, których kilkadziesiąt mu postawiono.
Po tym felietonie dostałem korespondencję m.in. od innego znanego lekarza. Był oburzony moją pisaniną. Zarzucił mi, że wydałem wyrok na doktora G. i że to w ogóle wstyd, że ksiądz katolicki jest taki pochopny w ocenianiu innych i w beztrosce o cierpiących pacjentów.
Wyroku nie wydałem, bo nie jestem sądem. Prosiłem natomiast, aby służba zdrowia była nie tylko profesjonalna, ale również nieskazitelna pod względem moralnym. Czy trafiłem kulą w płot?
Przeprowadziłem zarówno prywatne "badania sondażowe", jak i autorefleksję na temat wpływu moralności lekarza na jego powodzenie wśród chorych. Wyszło mi, że jeżeli lekarz skutecznie uwalnia nas od cierpienia, to może sobie nawet być przestępcą, a co dopiero jakimś tam podejrzanym o łapówki. Jedyne, co nas jest w stanie powstrzymać od pójścia do dobrego, ale kontrowersyjnego specjalisty, to podejrzenie, że nie ceni życia ludzkiego i jest w stanie odebrać je pacjentowi z powodu kaprysu lub braku odpowiednio grubej koperty.
Gdy sugerowałym sondowanym znajomym, że powierzanie swego życia i zdrowia człowiekowi o wątpliwej reputacji, jest nieroztropne, ktoś przypomniał mi, jak to sam pod wpływem wielkiego bólu poszedłem do znanego w mieście wybitnego specjalisty, który znany był również z wręcz wymuszania kopert. "Ale ja mu nic nie dałem" - odburknąłem, zdając sobie sprawę z idiotyczności tego argumentu. Bo to prawda. Gdy bardzo cierpiałem, nie pytałem, czy lekarz ma czyste ręce. W zupełności wystarczało mi, że przy podobnych dolegliwościach (za łapówki lub nie) wyleczył wielu ludzi. Chciałem, żeby skrócił moje cierpienie. Czy dałbym mu łapówkę? Nie wiem. Ale raczej nie. Nigdy nie dałem żadnemu lekarzowi koperty. Znajdowałem inne sposoby, aby skłaniać medyków do udzielania mi skutecznej pomocy.
Mimo wszystko nie umiem się pozbyć generalnego założenia, że lekarz ma być uczciwy i porządny. Zresztą to samo założenie odnoszę do przedstawicieli wszystkich innych zawodów, z którymi życie mnie konfrontuje. Od sprzedawcy w sklepie po wysokiej rangi polityka. Wolno mi, prawda?
Dlatego gdybym był właścicielem kliniki, nie przyjmowałbym do pracy lekarza, nawet wybitnego specjalisty, jeśli ciążyłyby na nim zarzuty o przestępstwa. Wciąż w tyle głowy słyszałbym słowa Jezusa: "Kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy ten i w wielkiej nieuczciwy bedzie". A Panu Jezusowi wierzę bez żadnych wątpliwości.
A co do polityka, to dla mnie jest ważne nie tylko, czy ukradł sto tysięcy z gminnej kasy, ale również, czy ma pierwszą czy czwartą żonę.
Ten sam post najpierw zamieściłem w salonie24, a tu umieszczam go na dodatek, z myślą o tych, którzy nie chodzą po salonach.