Ogólnie
Wściekłość i nadzieja
dodane 2008-06-21 17:42
Wciąż za mną chodzi myśl, że cała afera wokół czternastolatki z Lublina jest szatańską reakcją na to, co zrobiła zwykła, nieprzesadnie pobożna dziewczyna, ale za to gwiazda pierwszych strona gazet, Agata Mróz. Urodzone przez nią dziecko i sposób, w jaki to wszystko sie odbyło - w światłach telewizyjnych reflektorów i błyskach fleszy zarówno bulwarówek, jak i najpoważniejszych gazet - musiało wywołać wściekłość w piekle. Oto miliony ludzi zobaczyły, że nie trzeba być dewotką i słuchaczką pewnej radiostacji, że można cieszyć się życiem, odnosić spektakularne sukcesy, a nawet publikować swoje fotografie w czasopismach dla panów, aby w chwilach najważniejszych, fundamentalnych, zachować się po prostu po ludzku, dokonać trudnego wyboru nie stawiając siebie na pierwszym miejscu. Agata Mróz kierowała się nie żadną pro-liferską ideologią, tylko miłością. Pokazała tysiącom zahukanych przez współczesnych dyrygentów świata ludzi, że miłość jest największą siłą. Większą niż ból, strach o siebie, presja innych.
Imię Agata zaczęło być znakiem nadziei. Nadziei umocowanej nie na tym, co policzalne i dotykalne. Dlatego tę biedną czternastolatkę, którą unieszczęśliwiono na całe życie, na siłę obdarzono właśnie imieniem Agata. Aby zniszczyć tamto dobre skojarzenie. Aby razem z jej dzieckiem zabić nadzieję w milionach serc.
Myślę, że to się jednak nie udało.