Ogólnie
Jak prosiak
dodane 2007-12-16 10:26
Uwielbiam czytać i słuchać wypowiedzi najrozmaitszych (koloratkowych i bezkoloratkowych) specjalistów od kościelnej estetyki. Ileż w tym narzekania, wyrzekania, marudzenia i ogólnego niezadowolenia. Podsumowując można powiedzieć: nieustannie słychać, że w naszych katolickich świątyniach króluje kicz.
Pewnie tak.
Ale moje stosunkowo skromne doświadczenia w kontaktach z dyplomowanymi artystami, którzy wzięli sobie na ambit i postanowili swoją twórczością i kreatywnością upiększyć ten czy ów Kościół, raczej nie napawają entuzjazmem. Osobiście brałem udział w torpedowaniu pomysłów kilku utytułowanych i uznanych twórców, ponieważ oprócz tego, że miały się niejak do dotychczasowego wystroju światyni, były również bolesnym dowodem kompletnego braku pojęcia rzeczonych artystów o tym, czym jest Kościół, co to jest liturgia i jak przebiega, a generalnie były świadectwem bardzo powierzchownej (jeśli w ogóle) wiary. Na uwagę, że sztuka kościelna ma służyć pogłębianiu wiary, a nie być pomnikiem twórcy rzeźby lub malowidła, jedyną reakcją była pełna wyniosłości obraza na jakiegoś niedouczonego klechę (czyli mnie).
Pamiętam z lat młodości książkę o kiczu zatytułowaną "Sztuka szczęścia". Za tą ironiczną definicją kryje się głęboka prawda na temat tego, czego mnóstwo ludzi oczekuje od "sztuki".
W pewnej parafii z okazji jakiegoś jubileuszu parafianie postanowili zakupić ornat. Taki, jakiego brakowało w zakrystyjnej szafie - różowy. Zakupu dokonała specjalna delegacja. Ornat istotnie jest różowy. Taką różowością, jaka charakteryzuje w kreskówka, książeczkach dla dzieci i sklepach z zabawkami prosiaczki. Od patrzenia na tę różowość aż oczy bolą.
Jeden wysublimowany wikary stanowczo odmówił odprawiania Mszy w tym ornacie. No i nie odprawia. I zupełnie nie rozumie, dlaczego parafianie go nie lubią.