Ogólnie
Antyklerykalizm
dodane 2007-09-29 18:21
Często - nie tylko za granicą, ale również tu, nad Wisłą - można usłyszeć opinię, że Polska to kraj klerykalny. Zarówno ze względu na szczególną rolę, jaką odgrywa Kościół katolicki w życiu społecznym, jak i ze względu na społeczną pozycję duchownego.
Może to i prawda. Ale niebezpieczna prawda. Bo z klerykalizmem jest jak z miłością rozumianą jedynie jako uczucie. Granica między taką "miłością" a nienawiścią jest niesłychanie cieńka. Podobnie granica między klerykalizmem a antyklerykalizmem ma w najlepszym razie grubość włosa. Raczej przypomina nić pajęczą.
Gdy czytam komentarze internatów w portalu Wiara.pl widzę, że narasta w nich antyklerykalizm. Zaczynają traktować biskupów i księży jak wrogów, jeśli tylko nie słyszą od nich tego, co im się wydaje, że powinni słyszeć. I wcale nie chodzi o Dobrą Nowinę. Chodzi o poparcie takiej czy innej partii politycznej, jednej czy drugiej wizji państwa, gospodarki, uznania dla tej czy innej postaci historycznej...
Coraz częściej księża i biskupi są traktowani instrumentalnie. Nie jak pasterze, którzy mają prowadzić do zbawienia i życia wiecznego, ale jak wyraziciele i autoryzujący "prawomyślność" poglądów konkretnej grupy ludzi.
Niestety, moi współbracia w kapłaństwie chętnie dają się na to nabierać. I zamiast być duszpasterzami wszystkich owiec, stają się guru tylko niektórych z nich. Pasą tylko czarne albo tylko białe.
O ile jeszcze jestem w stanie jakoś zrozumieć (chociaż na pewno nie zaakceptować) publiczne wygłaszanie przez księży i biskupów pochwał pod adresem jakiejś partii politycznej, to nie potrafię pojąć odsądzania od czci i wiary członków i zwolenników jakiegokolwiek ugrupowania politycznego. Jeśli są w błędzie, to przecież należy ich nawracać i upominać, a nie przekreślać jako ludzi...