Ogólnie
Wszystko do relatywizacji?
dodane 2007-03-27 16:33
Dość żałosne widowisko odbywa się w jednym z katowickich sądów. Toczy się tam proces o odszkodowanie dla niepełnosprawnej umysłowo dziewczyny, którą przez kilka lat molestował seksualnie jeden z jej nauczycieli. Co do faktu i winy sprawcy nie ma wątpliwości - dostał wyrok siedem lat. Ale matka dziewczyny żąda odszkodowania nie od sprawcy, tylko od właściciela szkoły - czyli od miasta. I tu zaczęły się problemy. Miasto tak bardzo broni swych pieniędzy, że wynajęło adwokatów, którzy wpadli na pomysł udowodnienia, że odszkodowanie się nie należy, bo upośledzona dziewczyna nie wie, że została skrzywdzona. A skoro nie zdaje sobie sprawy ze swej krzywdy - odszkodowanie się nie należy.
Gdyby coś takiego wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych lub na Zachodzie Europy, można by z politowaniem pokiwać głową i skwitować, że tam już wszystko potrafią zrelatywizować dla kasy.
Ale to się zdarzyło w Polsce.
Jeśli przyjąć styl myślenia zaprezentowany przez prawników reprezentujących miasto, krzywdą nie jest również na przykład wycięcie nerki osobie w śpiączce.
Ciekaw jestem, czy ci dzielni prawnicy, którzy uważają, że kto nie wie, że jest skrzywdzony, ten nie doznał krzywdy, pojawią się na najbliższym wielkopostnym dniu skupienia dla prawników. Wcale bym się nie zdziwił. W końcu wszystko można zrelatywizować. A zwłaszcza głos własnego sumienia.