Ogólnie
Arcybiskup i kandelabry
dodane 2007-02-12 20:07
Jeżeli historia kandelabrów z Chotomowa opisana przez poniedziałkową (12 lutego) Gazetę Wyborczą jest prawdziwa, to moje przygnebienie wzrasta. A przyczyną przygnębienia wcale nie jest arcybiskup. Moje przygnębienie powoduje miejscowy proboszcz. Powtarzam, jeżeli GW napisała prawdę.
Mam nadzieję, że to nieprawda.
Mam też obawy, że to może być prawda, ponieważ widzę z moim Kościele dość często tego typu zachowania, jak GW przypisuje proboszczowi od kandelabrów. Jestem wystarczająco stary, aby kojarzyć je z PRL-em i ówczesną mentalnością. Jako nastolatek widziałem tego typu zachowania w stosunku do przedstawicieli władzy partyjnej i państwowej. Jeśli tylko życzliwy wzrok dostojnika spoczął na jakimś przedmiocie, automatycznie stawał się jego właścicielem. A gdy spytałem nauczyciela, dlaczego tak jest, usłyszałem coś w rodzaju "nie garb się".
Nie znoszę dworskości w żadnym wydaniu. To być może głupia postawa u kogoś, kto funkcjonuje na co dzień w instytucji, której przypisuje się "monarchiczność" i średniowieczną strukturę. Ale jakoś da się z tym żyć w Kościele. Pod warunkiem, że nie przywiązuje się wagi do tytułów przed nazwiskiem, ozdobników do sutanny itp.
Ciekawe, w Nowym Testamencie nie pojawiają się żadni kanonicy, prałaci, infułaci... A i nazywanie św. Piotra "księciem Apostołów" nie wywodzi się z Ewangelii.