Ogólnie
Milczenie kardynała
dodane 2007-01-26 20:06
Nie lubię pytań "Kto za tym stoi?". Nie cierpię spiskowej teorii dziejów. Uważam ją za idiotyzm. Tym bardziej więc staję bezradny wobec systematycznych i niezwykle bolesnych ataków mediów w Polsce na Kościół.
Gdybym nie odrzucał myślenia spiskowego mógłbym teraz zacząć węszyć jakąś straszną zmowę, jakiś "wielki plan zniszczenia Kościoła", doszukiwać się inspiratorów, grup interesu, dużych pieniędzy, zamieszanych polityków itd. Miałbym łatwo. Bez problemu znalazłbym zwolenników mojej wersji wydarzeń. Im bardziej byłaby czarno-biała i nieprawdopodobna, tym więcej. Niestety, nie wierzę, że światem rządzi jakiś super rząd, który ma za cel wyłącznie likwidację Kościoła.
Dlatego gdy czytam takie teksty, jak opublikowany przez lokalny poznański dziennik paszkwil na kard. Dziwisza, szukam jakiegoś wytłumaczenia w nich samych. Analizuję słowo po słowie, badam dziennikarską rzetelność, zbieram to razem i piszę komentarz. I nadal tkwię w bezradności. Przede wszystkim jestem bezradny wobec człowieka, który taki tekst pisze i śmiało podpisuje swoim nazwiskiem. Bo to znaczy, że on się nie wstydzi tego, co napisał. Nie ma zahamowań, aby swoim nazwiskiem i twarzą pokazywaną w telewizji, firmować zwykłe pomówienia. Bo jeśli chciałby być dziennikarzem tak samo pojmującym tę wyjątkową społeczną funkcję jak zmarły ostatnio Ryszard Kapuściński, poświęciłby wiele lat życia, aby móc napisać, że kard. Dziwisz na pewno nie przekazał Janowi Pawłowi II informacji o problemach abp. Paetza. I że zrobił to z rozmysłem, aby ukryć prawdę przed Zastępcą Chrystusa na ziemi.
Niedawno ktoś, kogo bardzo cenię i szanuję, powiedział, że gdy przeczyta mój tekst, wie, że na pewno jest tak, jak napisałem. Myślę, że to zdanie powinno się odnosić do pracy wszystkich dziennikarzy. Nie wystarczy powiedzieć odbiorcy, że ktoś jest dobry albo zły. Trzeba to poprzeć faktami. Milczenie człowieka, którego oskarżam o jakieś łajdactwo, nie jest dowodem. Jeśli on nie chce mówić, muszę znaleźć inne źródło wiedzy. Nie mogę pisać tego, co mi się wydaje. Muszę pisać to, co jest, to czego się dowiedziałem, co naprawdę usłyszałem, co zobaczyłem.
Muszę przyznać, że zdenerwowały mnie dzisiejsze wypowiedzi rzecznika krakowskiej kurii. Jest poziom, na który się po prostu nie schodzi. Artykuł z poznańskiego dziennika nie zasługuje na komentarz. Jest żałosną próbą ataku na to, co w życiu kard. Dziwisza przez wiele lat było jego największą cnotą - na jego milczenie. Jest próbą odwrócenia wartości. Nazwania dobra złem. Tak ingeruje w naszą rzeczywistość szatan - nazywa dobro złem i odwrotnie.
Moim zdaniem, jeśli jutro w czasie promocji książki "Świadectwo" któryś z "trzymaczy mikrofonów" zada pytanie dotyczące dzisiejszego tekstu, w odpowiedzi powinien usłyszeć pełne godności milczenie kardynała. Człowiek pomawiany nie ma obowiązku się tłumaczyć byle chłystkowi. Nikomu się nie musi tłumaczyć.
Jako dziennikarz z dwudziestopięcioletnią praktyką i jako ksiądz widzę, że trzeba w Polsce zacząć intesywną pracę nad jakością dziennikarstwa. Dziwię się, że SDP ogranicza się do przyznawania "hieny roku" i niejednoznacznych oświadczeń, zamiast podjąć wysiłek pracy nad ludźmi, którzy dziś mają ogromny wpływ na kształt życia społecznego i na obraz świata, jaki budują sobie na podstawie ich pracy miliony ludzi. Granica, za którą zawartość mediów przestaje zasługiwać na miano dziennikarstwa, w bardzo licznych przypadkach została już dawno przekroczona. Jeśli w prestiżowym tygodniku pojawia się taki tekst, jak ten oskarżający Zbigniewa Herberta o współpracę z SB i nikt nie ponosi za to dotkliwych konsekwencji, to znaczy, że nad poziomem mediów nikt nawet nie próbuje czuwać, a samo środowisko dziennikarskie jest w niesłychanym stopniu zdemoralizowane. W Stanach Zjednoczonych nie tylko autor takiego tekstu, ale także gazeta, która go wydrukowała, spotkaliby się z ogromnym ostracyzmem i z prawnymi konsekwencjami. A proces nie toczyłby się piętnaście lat, aby w chwili ogłaszania wyroku nikt nie pamiętał, o co chodzi.
Mam nadzieję, że śmierć Ryszarda Kapuścińskiego nie jest cezurą zamykającą w Polsce czas porządnego, uczciwego i rzetelnego dziennikarstwa. Ciekawe, kto jeszcze tę moją nadzieję podziela.