Ogólnie

Pod ścianą

dodane 20:07

Wśród dziennikarzy (i nie tylko) krążą pogłoski, że już jutro jedna z gazet opublikuje kolejną teczkę ważnego kościelnego hierarchy, ktory nadal pełni swój urząd. Wyścig już się zaczął. Niektórzy myślą, że jest to wyścig między niechętną lustracji Kościoła częścią duchownych a dziennikarzami. W rzeczywistości jest to wyścig poszczególonych mediów po co soczystsze kąski, jakie jeszcze w tej kwestii zostały. A tych atrakcyjnych nie jest już dużo. Tymczasem do "dobrego tonu" wśród gazet należy teraz ujawnienie agenturalnej przeszłości duchownego o znanym nazwisku. Gdybym był wredny powiedziałbym, że nie jest źle, bo Gość Niedzielny zdążył się załapać - "zlustrował" przecież bpa Skworca.

Nie od sprawy abp. Wielgusa Kościół katolicki w Polsce jest medialnym chłopcem do bicia. Nadaje się do tego znakomicie, bo w przeszłości odegrał niesłychanie ważną rolę i zdobył sobie ogromny autorytet. A nic tak dobrze się nie sprzedaje w mediach, jak niszczenie i kreowanie autorytetów.

Kościół w Polsce z zadziwiającym uporem nie chce "iść na współpracę" z mediami. Księża (poza wyjątkami, które można policzyć na palcach jednej ręki) od kilkunastu lat zatrzaskują dziennikarzom drzwi przed nosem, nie chcą krytykować swoich kolegów, a jeśli już się odzywają, to wolą dziwacznym, pełnym trudnych słów i nieaktualnej składni językiem mówić o Bogu niż o finansach Kościoła czy drogich samochodach proboszczów. Nic dziwnego, że nie zasłużyli na życzliwość mediów. A że w sytuacji presji i ataku ze strony środków przekazu okazują się bezradni, tym gorzej dla nich. Nawet nieduże przedsiębiorstwa mają dziś w Polsce rzeczników prasowych, a wiele polskich kurii nie.

Polski Kościół pozwolił się zagonić pod ścianę, a nawet do rogu. Zbiera ciosy, kopniaki, wpada w mechanizm manipulacji, daje się wykorzystywać. Nie umie się skutecznie bronić. Nie umie się też promować. Nie potrafi wykorzystać najprostszych technik marketingowych. Nie wie, jak medialną klęskę obrócić w sukces. Nie próbuje nawet skorzystać z własnych mediów, które wcale nie są takie słabe, jak się to powszechnie rozgłasza. Marnuje potencjał, jakim są katolicy pracujący w mediach publicznych i komercyjnych.

Podobno niektóre gazety mają rozplanowany na cały rok swoisty "serial" polegający na oskarżaniu znanych duchownych już nie tylko o współpracę z peerelowskimi służbami specjalnymi, ale również o różne inne społecznie potępiane sprawy. W wielkich mediach wiedzą, że księża-agenci szybko się znudzą. Dlatego za kilkanaście tygodni ujawanieniem księży spotykających się ćwierć wieku temu z ubekami zajmować się będą wyłącznie lokalne czasopisma. Wielkie dzienniki i telewizja znajdą i wskażą inne problemy, z którymi Kościół będzie musiał się zmierzyć. I znów z ust polityków będziemy słyszeli, że "dramat Kościoła, to dramat narodowy".

Mam nadzieję, że mój Kościół ze sprawy abp. Wielgusa wyciągnie wnioski głębsze niż tylko konieczność przejęcia inicjatywy i przyspieszenia działań zmierzających do "oczyszczania pamięci". Chciałbym, żeby cała wspólnota - świeccy i duchowni - przestała wreszcie trwać w pozycji wiecznie zaskakiwanych. I żeby nauczyła się odróżniać wynikające z wrogości ataki od płynącej z zatroskania i... miłości krytykę. Inaczej nigdy nie wyjdzie z rogu, do którego dała się zapędzić. I nic nie pomoże ogłaszanie Jezusa królem Polski.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 04.11.2024

Kategorie