Pomyślałam sobie, że może "od czasu do czasu" zamieszczę tutaj jakąś refleksję na temat tego co bliskie jest naszej wynagrodzicielskiej duchowości. Dziś artykuł o . Ottavio De Bertolis SJ o Godzinie Świętej, który ukazał się w Posłańcu Serca Jezusowego z października 2015 r.( w tłum. o. St. Pyszki SJ)
Jezus doświadczył oddalenia od Boga jak największy grzesznik, jak jeden z potępionych, cierpiał zamiast nas, aby nikt nie mógł twierdzić, że nie był pokochany miłością bez granic.
Godziną Świętą tradycyjnie określa się klasyczną formę pobożności do Najświętszego Serca, która wzięła początek od słów samego Jezusa: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie (Mk 14, 34). W każdy czwartek wspominamy tę noc, kiedy Jezus przyjął wolę Ojca, obciążył się naszymi grzechami, wziął na siebie nasze boleści i został zmiażdżony przez nasze nieprawości (por. Iz 53, 4-5). Jezus jest Najwyższym Kapłanem, który wstawia się za swoimi braćmi; jest świętym, niewinnym, bez skazy, który ofiarował za nas samego siebie (por. Hbr 7, 26-27). Na Nim, leżącym na ziemi w ogrodzie Getsemani, sprawdzają się słowa Psalmu: A ja, gdy chorowali, wór przywdziewałem, umartwiałem się postem: i moja modlitwa wracała do mojego łona. Jak po stracie przyjaciela czy brata, chodziłem jak w żałobie po matce (Ps 35, 13-14). Jezus widział wszystkie zdrady i niewierności swoich wyznawców, które dokonają się w całej historii, i modlił się za nas, chorych i grzesznych, a Jego modlitwa docierała do Ojca.
Wtedy Tego, który nie znał grzechu, Bóg uczynił dla nas grzechem, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą (2 Kor 5, 21). Jezus doświadczył oddalenia od Boga jak największy grzesznik, jak jeden z potępionych, cierpiał zamiast nas, aby nikt nie mógł twierdzić, że nie był pokochany miłością bez granic. I tak spełniają się słowa Psalmu: gdy wstąpię do nieba, tam jesteś; jesteś przy mnie, gdy się w Szeolu położę (Ps 139, 8). Jezus zszedł do piekieł, nie tylko zstępując do krainy zmarłych w trakcie misterium Wielkiej Soboty, lecz także zamieszkując wśród grzeszników, biorąc na siebie ich wyrok i przeżywając ich sytuację nieskończonego oddalenia od Boga, ich bezbrzeżny ból, aby każdy, nawet największy grzesznik, mógł powiedzieć, że Jezus stał mu się bliski "aż do końca" (J 12, 1).
Zawsze wywierały na mnie ogromne wrażenie słowa Jezusa skierowane do św. Małgorzaty Marii Alacoque i zanotowane przez nią: "Tu cierpiałem bardziej niż w całej reszcie mojej Męki, widząc się opuszczonym przez Niebo i przez ziemię, obciążony wszystkimi grzechami ludzkości. Stałem wobec świętości Boga, który, nie zważając na moją niewinność, zmiażdżył mnie w swoim gniewie; kazał mi pić z kielicha, który był wypełniony octem i goryczą Jego uzasadnionego wstrętu do Mnie, jakby zapomniał, że jest Ojcem" (...). Nikt na świecie nie jest w stanie zrozumieć głębi bólu, który Jezus wówczas wycierpiał. "To taki sam ból, jakiego doświadcza dusza w stanie grzechu", kiedy stawia się przed trybunałem Bożej świętości, a grzech ciąży na niej i spycha ją słusznie w przepaść kary. Rzeczywiście, Bóg nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał (Rz 8, 32).
W Godzinie Świętej chodzi o medytowanie czy kontemplowanie przez całą godzinę (i więcej) męki Jezusa z pragnieniem ofiarowania Mu miłości i zadośćuczynienia za nasze niewierności i zdrady, w szczególności dusz konsekrowanych. Nie ma jakiejś konkretnej metody: można albo czytać i rozważać relację z Męki Jezusa z jednej z Ewangelii, w całości lub w części, albo modlić się przy pomocy tajemnic bolesnych, albo odprawić drogę krzyżową, albo stać w milczeniu i otworzyć swoje serce przed Jezusem. Każdy niech się modli, jak umie. Początkującym proponuję, by zatrzymali się na opisie agonii w Getsemani albo na fragmencie męki. Po kilkukrotnym przeczytaniu go niech każdy zapyta, co ten tekst chce jemu osobiście powiedzieć i co wnosi w jego życie. Pozwólmy się dotknąć Słowu i kiedy to nastąpi, powiedzmy coś Jezusowi, który wychodzi nam naprzeciw. Możemy też wyobrazić sobie scenę, o której przeczytaliśmy, "wejdźmy" w nią, wyobraźmy sobie, że znajdujemy się w środku niej i odbądźmy rozmowę z obecnymi w niej osobami, spontanicznie i swobodnie. Pozycja ciała ma nam pomóc w modlitwie: stojąca czy klęcząca, siedząca czy leżąca - każda jest dobra; ale także zmieniajmy ją. I pozostańmy na tej modlitwie.
Modlitwa niezależnie od pory jest Jezusowi miła. Jednak czwartkowy wieczór jest dokładnym wspomnieniem owej bolesnej nocy, w której moce ciemności wydawały się odnosić swoje zwycięstwo. Ponadto samo czuwanie ma swoje znaczenie: czuwa się nocą, a noc nie oznacza wyłącznie ciemności zewnętrznych, lecz także te wewnętrzne, duchowe. Uczmy się rozświetlać noc modlitwą, nasze osobiste noce, noce świata, a także wielkoczwartkową noc Chrystusa. Zresztą, Oblubieniec nadchodzi zwykle o północy, a my wychodzimy Mu na spotkanie, biegniemy Mu naprzeciw (por. Mt 25, 6).
By tak się modlić, niekoniecznie musimy fizycznie znajdować się w kościele, jakkolwiek prawdą jest, że modlitwa przed Najświętszym Sakramentem to szczególny rodzaj modlitwy. Nie chodzi jednak koniecznie o wyjście z domu i być może jest to właśnie okazja, by wejść w milczeniu do własnego pokoju i modlić się w ukryciu. W tej Godzinie każdy z nas, a zwłaszcza kapłani, znajdą niewyczerpane źródło łask, pocieszenia i duchowego wsparcia, przyczyniania się jednych za drugimi i płodności apostolskiej własnego posługiwania. To prawdziwa "szkoła Serca Boga", które objawia się temu, kto Go szuka.