zatrzymanie
dodane 2013-11-06 21:00
szaleństwo zaczęło się o 7.30
jeszcze dobrze nie przekroczyłam progu drzwi mojego biura, gdy z różnymi sprawami przyszli - szefowa, księgowa, dwóch pracowników z mojego zespołu, pan z innej instytucji, i jeszcze szereg innych osób.....godziny mijały, jedni wychodzili, inni przychodzi, jedni krzyczeli, inni płakali. O 14.45 czułam, że głowa mi pęka, a kolejny telefon przyprawi mnie o atak złości...Dobrze, że miałam zaczepienie w porannej medytacji,brewiarzu i naszych modlitwach....o 15.50 wylądowałam przed Najśw. Sakramentem, na krótkie spotkanie z Panem, przed spowiedzią św....potem spotkanie z Jezusem Miłosiernym, bez przygłaskiwania i z małą reprymendą, ale czułe i pełne miłości, która przygarnia i wreszcie zaczęłam lądować...pomaleńku, pomaleńku...potem późny obiad, małe porządki i wreszcie Eucharystia i jeszcze adoracja - półgodzinne bycie w Obecności....dar...każdemu polecam ! :) A teraz czas pokazać się Jezusowi przed spoczynkiem i zasnąć snem głebokim, aby jutro, jeśli Pan pozwoli, znów zacząć dzień od spotkania ze Słowem. Dobranoc!
PS. Za modlitwy dziękuję i nieustannie o nie proszę.