o kruchości życia
dodane 2013-09-04 19:13
żegnałam dziś jedną z naszych koleżanek
bardzo młodą dziewczynę, którą Pan wezwał nagle i niespodziewanie - zginęła w wypadku.....wyszła z domu na kilka godzin, miała wrócić, wyobrażam sobie, że zostawiła rozrzucone ubrania, na lustrze w łazience błyszczyk, i niedogotowaną zupę, którą miała skończyć po powrocie.....po ludzku to niepojęte...niepotrzebne i bezsensowne....ale w tym przemijaniu i umieraniu JEST sens....nie widzimy go...nie potrafimy tego zrozumieć...ale Pan BÓg..On widzi więcej i dalej...wierzę, że jesteś Obecna - przy swoim mężu i dzieciach....wierzę, że Pan udzieli Twoim bliskim siły do przeżycia trudnego czasu żałoby...wierzę, że kiedyś wszyscy spotkamy się przy OJCU.
Bardzo poruszyły mnie słowa kapłana, który odprowadzał Madzię na miejsce spoczynku....na koniec powiedział: " a teraz pomódlmy się za tego, kogo Pan pierwszego spośród tu obecnych wezwie do siebie".....pomyślałam...a może modlę się za siebie i jeszcze...czy jestem gotowa na Spotkanie?