I wyprowadził mnie Pan na pustynie...
dodane 2011-11-17 21:09
Gdy dochodzi sie do miejsca pustynnego słyszy się głosy. To głos stęsknionej duszy. Woła za Bogiem i za mną. Dawno Cie tu nie było. W skawe i gwarze dnia codziennego zapomniałaś o mnie - szepcze mój głos wewnętrzy- Dusza. Spojrz na siebie, na świat który sama sobie zbudowałaś.Na relacje, w których jesteś. Ile w nich Miłości czyli mnie odzywa się drugi głos.
I staje wobec wieczornego rachunku sumienia, by wraz z Nimi jeszcze raz spojrzeć na świat ich oczami. Nie podoba mi się to co widzę. Dużo pogardy, lenistwa, czasem wulgaryzmu mało Miłości. Tej prawdziwej, bo miłości własnej aż nadto. I boli ... żal doskoanły... chyba nie. Nie potrafie rzucić się ze łzami w ramiona Ojca. Stoje w kącie i mówie. Ok, rozumiem to był bład, ale ON ... np wyprowadził mnie z równowagi, JA byłam zmęczona i ni miałam czasu itp. Nie odczuwam z Nim ciepienia ocenianych przeze mnie, i straty dobra które mogła uczynić, a zmarnowałam czas i środki.
To chyba łaska tak umieć zapłakać i oddać się Miłosierdziu. Zostawić winę i rany innych i swoje. Plasterek krzyczy nawet przy minialnym skaleczeniu moja córka, a ja mam serce poharatane grzechem i nie szukam ratunku.
Nie daj mi krzywdzić innych i daj prawdziwe nawrócenie.