św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein) (†1942)
dodane 2011-06-15 09:54
"Skoro Najświętsza Dziewica w chwili swego poczęcia mogła być uwolniona od zmazy grzechu pierworodnego, to trzeba przyjąć, że w tym momencie dokonuje się też zjednoczenie duszy z ciałem i początek istnienia człowieka. Ponieważ byt duszy jest podwójny – kształtowanie ciała i życia wewnętrznego – możemy liczyć się z tym, że od tej chwili zaczyna się również życie wewnętrzne i zdolność odbierania wrażeń. Ten nasz wniosek zdaje się potwierdzać relacja o uświęceniu Jana Chrzciciela w łonie matki, podczas jej spotkania z Najświętszą Dziewicą, oraz świadectwo o jego radosnym poruszeniu się w jej łonie. Jeśli zatem istnieje pewna wrażliwość duszy – choćby przytłumiona, jeszcze jasno nie uświadomiona – to w każdym razie najsilniejsze wpływy naturalne przechodzą na dziecko z duszy matki i za jej pośrednictwem. Jak wzajemne oddanie się rodziców i ich wspólna wola dania życia dziecku przygotowują jego istnienie i do niego wyposażają, tak dalszy rozwój i cielesno-duchowe kształtowanie się dziecka wymaga od matki miłującego oddania się mu i wypełnienia wobec niego zadań macierzyńskich. Prawzorem takiej postawy jest fiat Matki Bożej. Wypowiedziało się w nim równocześnie miłujące oddanie się Bogu i Jego woli oraz Jej własna wola zrodzenia i gotowość poświęcenia się z ciałem i duszą służbie macierzyństwa. Czy można inaczej patrzeć na stosunek Matki Bożej do Jej Syna, niż jako na miłosne objęcie Go całą mocą Jej duszy? Zapewne, dusza tego Dziecka od początku swego istnienia była rozjaśniona światłem rozumu i dlatego ze swej strony zdolna do wolnego, osobowego oddania się i przyjmowania. Lecz czy Syn Człowieczy, który we wszystkim chciał być człowiekiem za wyjątkiem grzechu, nie pragnął wziąć od swojej Matki oprócz ciała i krwi dla utworzenia własnego Ciała, także pokarmu Jej duszy? Czyż nie byłby to bowiem najgłębszy sens Niepokalanego Poczęcia, że czysta i bez żadnej zmazy musiała być Matka Tego, który – najczystszy na Ciele i Duszy – chciał się z Nią zrównać jako Jej Syn?
Macierzyństwo Maryi jest wzorem wszelkiego macierzyństwa; tak jak Ona, każda ludzka matka powinna być matką z całej duszy, aby całe swe duchowe bogactwo przelać w duszę swego dziecka. (…) Przewagę macierzyństwa nad człowieczym ojcostwem zdaje się podkreślać fakt, że Jezus chciał być zrodzony przez ludzką Matkę, ale bez udziału ludzkiego ojca. W Jego ziemskim życiu wszystko ma znaczenie wzoru i zostało przeżyte ze względu na nas. Musiał się narodzić jako człowiek, aby być człowiekiem z ciałem i duszą. Jeśli Jego pokarmem miało być czynienie woli Ojca Niebieskiego, to Jego Matka, której istota była Jego pierwszym pokarmem, musiała być woli tego Ojca Niebieskiego całą siłą swej duszy poddana".
"W fundamentalnym punkcie historii ludzkiej, a jeszcze bardziej u węgła dziejów kobiety stoi niewiasta o uwielbionym macierzyństwie; to jej macierzyństwo według ciała przekracza jednocześnie naturę. Chrystus stawia nam przed oczami cel wszystkich form kształtowania człowieka w sposób konkretny – żywy – osobowy, Maryja natomiast celkształtowania kobiety. Fakt, że u progu Starego i Nowego Testamentu obok nowego Adama stoi nowa Ewa, jest najoczywistszym dowodem wiekuistej wartości i wiekuistego znaczenia odrębności obu płci. Bóg, aby się wcielić, wybrał narodziny z matki ludzkiej i w Niej stawił nam przed oczy jej doskonały obraz. Gdy Maryja usłyszała, że ma porodzić Syna, oddała się całkowicie w służbę tego posłannictwa. Od Boga Go otrzymała, dla Boga musi Go strzec. Jej życie, aż do chwili narodzin staje się kontemplacyjnym oczekiwaniem, później oddaną służbą, a jednocześnie uważnym rozważaniem wszystkich słów i znaków mówiących o Jego przyszłej drodze. Odnosi się Ona zawsze z pełną czcią dla ukrytego w Dziecku Bóstwa – ale też zachowuje autorytet. Bierze udział w Jego dziele, trwając przy Nim wiernie, aż do śmierci i poza śmierć."
"Łaska nie dokona swego dzieła w duszach, które z własnej woli na nią się nie otworzą; również Maryja nie wypełni swego macierzyństwa tam, gdzie się Jej człowiek nie zawierzy. […] Przekazane nam formy [kultu] i udział w publicznych i zorganizowanych nabożeństwach […] trzeba stale ożywiać i pogłębiać, w przeciwnym razie staną się skostniałą i martwą modlitwą warg. Ochroną przeciw temu niebezpieczeństwu są ogniska życia wewnętrznego, gdzie w samotności i milczeniu stają dusze w obliczu Boga, by w sercu Kościoła być ożywiającą wszystko miłością" .
"Zanim Syn Człowieczy narodził się z Dziewicy, Syn Boży utworzył Ją pełną łaski, a w Niej i z Nią – Kościół. […] Maryja jest najdoskonalszym symbolem Kościoła (będąc jego prawzorem i praźródłem) oraz zupełnie wyjątkowym organem, z którego zostało utworzone całe Ciało mistyczne, nawet sama Głowa. Ze względu na Jej centralną i zasadniczą pozycję, stosuje się do Niej nazwę Serce Kościoła. Ciało, Głowa, Serce – to oczywiście obrazy, ale bardzo realnej treści. Głowa i serce spełniają w ludzkim ciele niezrównane zadanie; od nich zależą w swym bytowaniu i działaniu wszystkie inne organy i członki; między głową a sercem zachodzi doskonałe połączenie. Także Maryja na mocy swej jedynej więzi z Chrystusem musi posiadać realne […] powiązanie z innymi członkami Kościoła”.