Jak wywalczyć wolne niedziele dla handlowców? Mam pomysł

Irytuję mnie te tłumaczenia, że sklepy muszą być w niedzielę otwarte, bo bez tego handlowcy nie zarobią. Szczerze mówiąc nie sądzę. Choćby z tego powodu, że człowiek zazwyczaj na coś zarobione przez siebie pieniądze wydaje. Jak nie na jedno, to na drugie. Być może zakaz handlu w niedzielę spowodowałby zwiększenie zysków kin, restauracji czy w tygodniu sklepów osiedlowych, na czym niewątpliwie straciłyby supermarkety, ale to nie jest tak, że straciłaby gospodarka.

Co zrobić, żeby ludzi przekonać? E..... Mnie się wydaje, że jedyny sposób, to wprowadzić pracujące niedziele dla wszystkich. Dla wszelkiej maści urzędników, sędziów, nauczycieli, bankowców. Słowem, dla wszystkich, którzy soboty i niedziele mają weekend i mogą się byczyć. Jak pójdą do pracy, to nie w głowie będzie im chodzenie do galerii. A ich pracownicy będą sobie mogli odpocząć.

Głupi pomysł? Świetny! Proszę pomyśleć: ileż spraw dzięki tej pracy można by załatwić! Ot, czeka człowiek na jakąś decyzję urzędnika całymi tygodniami. Kilka pracujących sobót i niedziel i już kolejka powinna się zmniejszyć! Zwłaszcza w sądach, w których, jak dobrze wiemy, mamy potężne zatory, a ludzie czekają na wyroki (niekoniecznie skazujące) całymi latami. A ileż więcej papierów można by naprodukować, ileż (nikomu niepotrzebnych) sprawozdań napisać, jak ułatwiłoby to życie emerytom, którzy w niedzielę nie mogą niczego w banku załatwić! No  tym sprzedawcom przede wszystkim: cały tydzień pracują, to by sobie ważne sprawy w sobotę albo niedzielę mogli załatwić.

Ktoś jest przeciw? Jeśli tak, do dlaczego? Czyżby był przeciwny rozwojowi naszego kraju? Nie rozumie człowieka, który zamiast siedzieć w domu wolałby pozałatwiać sprawy w urzędach. Na spokojnie, bez pośpiechu, relaksując się w poczekalniach. No skandal, że ktoś może być przeciw!