No i po górach

dodane 11:07

To już tydzień temu. Ot, zwyczajnie - góry.

Jak się pracuje, to wszystko szybko biegnie. W górach - owszem - byłem. I było cudnie. Niezależnie od tego, żem sie zmachał jak pies :) Tak to już mam. Chęci większe od sił.

Więc najpierw na Skrzyczne. Z Ostrego. Strasznie dawno tamtędy nie szedłem. Im wyżej, tym więcej śniegu. Ale spoko, przedeptane. Tylko czasem noga wpadnie powyżej kolana. No bo roztopy, a ja ciężki jestem. Więc zarywam stare ślady.  Dawniej to sniegu do kostek nie zauważałem. Do połowy łydki - dało się iść. I dopiero, jak było go do kolan i wyżej - robiło się cięzko i trzeba było odpuścić. Dzisiaj już byle jaki śnieg mnie męczy...

Potem polazłem na Malinowskie Skały. Też dobrze. Przedeptane. Trochę się szło jak po piasku na plaży, ale ogólnie nieźle. Na szczycie - teraz znowu bezleśnym, z pięknymi widokami -  trzy dziewczyny. Miło. No bo do tej pory samych starszych widziałem. Teraz okazuje się, że i młodzieży nie brakuje. Zamieniamy parę słów...

A potem decyzja: na Magurkę Wislańską czy wprost w dół? W dół przedeptane, przed chwilą szła wielka grupa. Dalej... Hm... Przedeptane to może było tydzień wcześniej. Ślady zrobiły się już niewyraźne. Ale co tam, idę.

I szybko dochodze do wniosku, że jestem jednak wariat. Na Zielonym Kopcu strasznie dużo śniegu. Zdarza się, ze noga wpada w pustkę. Po pachwinę. Wtedy trzeba się jakoś wygramolić. Potem już lepiej. Spotykam grupę czterech facetów. Szli od Ostrego. Więc będzie przedeptane. Wprawdzie jakies ciemne chmury ciągną od zachodu, ale...

Najgorszy jest ten brak sił. Na Magurce Wiślańskiej już mi się nie chce. Ale teraz nie mam wyboru. Na Magurę Radziechowską niedaleko, ale po drodze wiatrołom. Trzeba go obejść. A potem już głównie w dół...

Lubię chodzić po górach zimą. Nie, nie jestem maschochistę. Ale zima każdy krok jest amortyzowany. No i nie wykręca tak kostek jak na kamieniach. Gdy do tego dodać, ze przy odpowiedniej ilości śniegu mozna prawie zjeżdzać w dół... prawdziwa bajka. Choć jestem zmęczony nie idzie się źle. Tylko trzeba uważać, żeby się nie wpakować w zaspę...

Następnego dnia Rysianka. Z Żabnicy przez Boraczą. Gdy pojawia się dylemat - czarnym czy zielonym - wybieram zielony. I szybko żałuję. Szlak przedeptany. Ale to ciągły trawers. A na leśnych stokach śniegu potrafi być więcej niż na grzbietach. Zwłaszcza że trawersujące stoki ściezki są naturalnym miejscem zatrzymywania się osuwającego się śniegu. Więc, zwłaszcza w newralgicznych momentach, śniegu sporo. Dwa razy kijek tak zapada mi się w śnieg, że musze go odgrzebywać, bo się klinuje. I to akurat w miejscu, gdzie od biedy możnaby spać. Na takie piekne powalone stare trzewo straszące wystającymi gałęziami. Brrr. W Beskidach spaść to brzmi jak żart. Dopiero zimą widać, że przy nieszczęśliwym zbiegu okoliczności nawet by można.

Na Rysiance, wyzuty z sił ostatecznie porzucam myśl, by poleźć przez moją ukochaną Romankę. Jest już za późno. Na szczyt może bym i wlazł, ale jak pomyślę o zejściu z niego ku zachodowi... Brrrrr... Schodziłem tak trzy lata temu. Mało nóg nie połamałem w tym głebokim śniegu. Więc schodze prosto do Żabnicy.

Oczywiście tu też sięnarobiło. Szlak, może i latem sensownie trawersujący ostre w tym miejscu zbocze, jest kompletnie bezsensownie poprowadzony jak na zimę. Nie ma sensu chodzić długimi trawerami zapadając sie co chwila w głębokim śniegu. Lepiej na przełaj. Ale.. Ostrożnie. Wpaść jedną nogą w głęboki snieg to pół biedy. Gorzej, że można nie wyhamować reszty ciała. Wtedy ta zaklinowana w śniegu noga może.. eh, aż strach pomyśleć, co się nią stać może. Zwłaszcza gdyby wpadłą pod jakieś powalone drzewo. Więc ostrożnie, bez szaleństw. Lepiej zejść wolniej, niż nie zejść wcale. W takim terenie może by się i dało założyć d... zjazda, ale... nie nie, stanowczo porzucam tę myśl. Przy tej ilości powalnych drzew mozna by uszkodzić nie tylko nogę...

A potem już bez emocji do Żabnicy. Śnieg aż do drogi. Parę metrów dalej - wiosna w pełni.

Jeszcze potem tylko zabieram do samochodu dwóch wcześniej spotkanych na szlaku ludzi. Szli już drogą, ale żal mi się ich zrobiło. Tyle kilomentów po asfalcie? Sam tego nie cierpię. Obiecałem sobie kiedyś, że takich turystów zawsze będę zabierał. Nawet gdyby mnie nie zatrzymywali...

 

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

6

7

8

9

10

11

12

13

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 29.04.2024